piątek, 5 października 2007

„Bóg urojony”, czy „urojenia o Bogu” ?

Jak czytać „ Boga urojonego” aby nie stracić wiary? , albo : Jak nie stracić wiary po przeczytaniu „Boga urojonego”. Takie pytania zadają sobie pewnie wszyscy, którzy zetknęli się z najnowszą książką Ryszarda Dawkinsa- znanego brytyjskiego biologa ewolucjonisty. Autor wyraża w niej przekonanie, że Bóg nie istnieje i jest tylko natrętnym, szkodliwym urojeniem , wiara w Boga, to niczym nieuzasadniony, irracjonalny proces nie- myślenia, natomiast religia to tylko zwykły zabobon nie posiadający żadnych racjonalnych podstaw i który wpędza ludzkość w obłęd wojen religijnych, nietolerancji i terroryzmu. Dawkins chlubi się ze swojego ateizmu i uzasadnia go faktem iż wszelkie zjawiska oraz fakty kojarzone dotychczas z takimi czy innymi przejawami transcendencji w świecie, jesteśmy dziś w stanie uzasadnić racjonalnie- to znaczy- przy pomocy nauki. I tak, czytelnik dowiaduje się, że nauka dziś jest w stanie wskazać naturalne przyczyny : religii jako takiej, moralności, powstania życia a nawet doświadczeń mistycznych. Co więcej, wszystkie nadprzyrodzone zjawiska, które zwykło się określać mianem cudów, okazują się być jedynie pewnymi mało prawdopodobnymi wydarzeniami, które w szerszej perspektywie czasowej są nie tylko prawdopodobne, ale są wręcz nieuniknione. Dawkins we wstępie do książki, wyraża nadzieję, że każdy człowiek wierzący, po jej przeczytaniu- stanie się ateistą, i trzeba przyznać iż robi wszystko co w jego mocy, aby taki skutek osiągnąć. Deklarując bowiem otwartą wrogość względem religii, w szyderczym tonie charakteryzuje ją w sposób bardzo wybiórczy : prezentując patologię jako normę, skrajność jako centrum a ekscentryków jako główny nurt.

Wróćmy teraz do poruszonego na wstępie problemu- jak przeczytać tą książkę, tak ciekawą, tak pięknie napisaną, tak bardzo przekonywującą i tak bardzo logiczną, i… zachować wiarę? Otóż proponuję dwie równie skuteczne metody: intelektualnie nieuczciwą oraz intelektualnie uczciwą. Ta pierwsza polega na przyjęciu założenia że Dawkins jest antychrystem , usiłującym wpędzić nasze dusze do czeluści piekielnych. Druga metoda jest trudniejsza i wymaga od czytelnika posłużenia się orężem samego Dawkinsa czyli racjonalną argumentacją.

Otóż Dawkins uważa, że kluczowe dla jego książki argumenty dowodzą niezbicie nieistnienia Boga. Mija się tu jednak z prawdą, bowiem większość twierdzeń zawartych w „Bogu urojonym” może zostać śmiało zaakceptowana przez człowieka wierzącego. Zatem zaznajamiając się z poszczególnymi argumentami Dawkinsa, załóżmy, że są one prawdą, a następnie zobaczmy czy prowadzą nas one do ateizmu…

Nauka dowiodła, że przyczyną religijności i moralności są pewne geny? Być może, ale teista może powiedzieć, że to właśnie Bóg umieścił w człowieku te geny. Człowiek jest wynikiem procesu ewolucji? Naturalnie… posłużył się nią bowiem Pan Bóg. Objawienia to tylko procesy neurobiologiczne? Tak, a steruje nimi Bóg! I tak dalej…Argumenty Dawkinsa mają wpływ na nasze postrzeganie Boga , ale nie wynika z nich nic o Jego istnieniu czy nieistnieniu.„Bóg urojony” zdecydowanie odrzuca ideę Boga i religii, śledząc poczynania autora, zwracajmy jednak uwagę, na to, jaki Bóg i jaka religia mają być odrzucone.
Dawkins bowiem zawsze najpierw kreśli karykaturalny obraz Boga i religii, oparty na stereotypach i zwykłych pomówieniach , a następnie taką niegroźną, wystruganą przez siebie kukłę ośmiesza i atakuje. Taki wykreowany przez Dawkinsa Bóg nie jest Bogiem żadnej religii, taki Bóg jest tylko urojeniem Dawkinsa na temat Boga.

Dawkins uważa się za zafascynowanego nauką-naukowca. Co jednak skłoniło takiego szczura laboratoryjnego do napisania tego typu książki? Mogło to być znudzenie uprawianą przez siebie dziedziną wiedzy, połączone z chęcią wypróbowania się na innym polu lub … chęć zdobycia łatwych pieniędzy. Wiadomo bowiem, że najlepiej sprzedawać się będzie książka, która jest zarazem: głośna, kontrowersyjna i obrazoburcza. Za tą drugą hipotezą przemawia fakt, że Dawkins jest znany głównie ze swoich naukowych publikacji w których każdą, nawet najdrobniejszą tezę opiera na rzetelnej argumentacji udokumentowanej obszerną literaturą naukową. A w „Bogu urojonym”? Cóż w „Bogu urojonym” Dawkins to nie Dawkins.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Bo nauka nie zajmuje sie istnieniem, nie mozna naukowo udowodnic istnienia (lub nie istnienia) czegokolwiek.
Nie mozna przeprowadzic doswiadczenia udawadniajacego, ze pan Dawkins istnieje.
Nauka bada i szuka prawidlowosci w relacjach miedzy (zalozonymi z gory) istnieniami.

Anonimowy pisze...

Przedmówca podejmuje tu dość skomplikowany w filozofii temat. Zapytam go bowiem: czy "istnienie" jest predykatem?

Anonimowy pisze...

gadacie glupoty ciolki

Anonimowy pisze...

taa...
a czym jest zapytanie o...
predykat...?

pomyślmy... pisze...

"Istnienie nie jest predykatem" czyli innymi słowy "istnienie nie jest orzecznikiem". Chodzi o to, że istnienia nie możemy orzekać tak samo, jak orzekamy inne przymioty (np. mądrość, dobroć).
W zdaniu "Dawkins istnieje" pojęcie "istnieje" nie mówi nic o Dawkinsie, nie pełni żadnej opisowej funkcji. Niektórzy filozofowie twierdzą, że jest najwyżej predykatem orzekanym o innym predykacie.

Predykat- to ( z logiki) wyrażenie które z innym wyrażeniem tworzy nazwę