poniedziałek, 7 kwietnia 2008

Sprawiedliwość społeczna

Powszechnie znane jest podejście pana Janusza Korwin – Mikke do kwestii sprawiedliwości społecznej. Twierdzi on bowiem, że jeżeli coś jest czymś innym, niż sprawiedliwością, to na ogół jest to tylko elegancka maska, pod którą kryje się jakaś, bliżej nieokreślona forma niesprawiedliwości.
Wydaje mi się, że dość ciekawym uzupełnieniem tej myśli jest pogląd głoszony przez Franciszka Fukuyame. Uważa on, że już od czasów Platona filozofowie rozumieją, że podstawową przeszkodą na drodze do sprawiedliwości społecznej jest….rodzina. Ludzie bowiem zwykle kochają swoje rodziny i krewnych dużo bardziej, niż ci na to zasługują. Kiedy zaś powstanie konflikt pomiędzy zobowiązaniem wobec członka rodziny, a zobowiązaniem wobec bezosobowej władzy publicznej, rodzina wygrywa. Dlatego właśnie Sokrates w V księdze Państwa twierdzi, że aby stworzyć prawdziwie sprawiedliwe miasto, niezbędna jest komuna kobiet i dzieci, tak aby rodzice nie znali swojego biologicznego potomstwa i nie mogli go faworyzować.

Dobrze zatem się stało, że marzenia Platona się nie ziściły, i że nie rządzą nami filozofowie. Dobrze także, że idea platońskiej sprawiedliwości upadła na rzecz rzymskiej, pragmatycznej koncepcji, w myśl której sprawiedliwość oznacza „oddać każdemu, co mu się należy”. Dlatego też, z pewnym niepokojem należy patrzeć na współczesne nowinkarskie nurty, obiecujące nam raj na ziemi, które na swych sztandarach obnoszą hasła: sprawiedliwości społecznej.

Brak komentarzy: