W różnych sporach i utarczkach ateistów z teistami, ci ostatni często powołują się na tzw. zakład Pascala.
Zakład Pascala można streścić następująco: lepiej jest wierzyć w Boga, ponieważ mamy nieskończenie wiele do zyskania, zaś relatywnie mało (jeśli cokolwiek) do stracenia . Bowiem jeśli wierzymy i Bóg jest to wygrywamy szczęście wieczne, jeśli wierzymy a Jego nie ma, to naszą stratą są (tylko) wszystkie te wyrzeczenia jakich dokonywaliśmy w imię wiary. Z drugiej zaś strony, jeśli nie wierzymy, i Bóg jest, to czeka nas kara wiecznego potępienia, a jeśli nie wierzymy i Boga nie ma, to osiągamy jedynie wątpliwe korzyści związane z życiem takim „jakby Boga nie było”.
Oczywiście tak rozumiany zakład Pascala nigdy nie był traktowany jako dowód na „istnienie” Boga. Miał on raczej przekonać ludzi wahających się do przejścia na stronę teizmu.
Jednak Pascal, konstruując swój dowód, pomylił się w kilku miejscach. Chciałbym tu wziąć na warsztat jedną, najbardziej (jak dla mnie) uderzającą pomyłkę.
Ale zanim zabiorę się do krytyki, oddaję głos samemu Pascalowi:
„Bóg jest albo Go nie ma. Ale na którą stronę się przechylimy? Rozum nie może tu nic określić: nieskończony chaos oddziela nas. Na krańcu tego nieskończonego oddalenia rozgrywa się partia, w której wypadnie orzeł lub reszka. Na co stawiacie?
(…)
Zważmy zysk i stratę, zakładając się, że Bóg jest. Rozpatrzmy te dwa przypadki: jeśli wygrasz, zyskujesz wszystko, jeśli przegrasz, nie stracisz nic. Zakładaj się tedy, że jest bez wahania.
A teraz….. pomyślmy…..Bóg jest albo Boga nie ma, tertium non datur – co wynika z prawa wyłączonego środka. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Wątpliwości budzą się jednak, gdy Pascal obrazowo przedstawia swój zakład jako grę „orzeł czy reszka” i przypisuje określone prawdopodobieństwo istnieniu oraz nieistnieniu Boga.
Kiedy rzucamy monetę, prawdopodobieństwo wyrzucenia orła jest równe prawdopodobieństwu wyrzucenia reszki i wynosi 0,5 . Czy jednak prawdopodobieństwo istnienia lub nieistnienia Boga także wynosi 0,5 ? Nie!
Aby to uzasadnić, posłużę się przykładem : Stojąc przed kolekturą lotto mamy dylemat: grać czy nie grać. Ale oto z pobliskiego głośnika dochodzi do nas głos: „ Grając w toto-lotka wygrasz albo przegrasz, a zatem prawdopodobieństwo twojej wygranej wynosi 0,5 ! Więc graj śmiało, bez wahania! „
Wiemy jednak choćby z doświadczenia, że nie jest tak, że co drugi los wygrywa w toto-lotka! Gdybym założył, że prawdopodobieństwo wygranej na loterii wynosi 0,5, to byłoby to czysto subiektywne pojmowanie prawdopodobieństwa. Bowiem obiektywne prawdopodobieństwo wygranej na loterii jest dużo, dużo niższe ( wypełnienie kuponu polega na skreśleniu 6 spośród 49 cyfr, czyli na wybraniu 6-elementowej kombinacji ze zbioru 49 elementowego co daje nam równe 13 983 816 możliwości).
Podobnie postąpił Pascal: ze skądinąd uzasadnionego twierdzenia, że Bóg jest albo Go nie ma wyciągnął nieuprawniony wniosek, że prawdopodobieństwo istnienia Boga wynosi 0,5 co w konsekwencji utorowało mu drogę do wykazania słuszności wiary w Jego istnienie.
Możemy stworzyć więcej dylematów obarczonych takim samym, jak w zakładzie Pascala błędem. Oto problem jaki mi teraz przyszedł do głowy: nazwę go „dylematem meteorytu”. Wiemy, że Ziemia jest bombardowana meteorytami, jednak tylko nieliczne dosięgają powierzchni Ziemi. Czyżby nieliczne? Przecież w twój dom zaraz może uderzyć meteoryt! Nie wierzysz? Meteoryt uderzy w twój dom, albo nie uderzy, prawdopodobieństwo takiego zdarzenia wynosi przecież 0,5! Masz przed sobą życie, albo śmierć! Uciekaj zatem bez wahania!
Oczywiście zastrzeżeń pod adresem „zakładu Pascala” jest znacznie więcej. Moim zdaniem najtrafniejsze z nich pochodzi od Williama Jamesa , który powiedział kiedyś, że gdyby był na miejscu Boga, to odczuwałby wielka rozkosz nie pozwalając iść do nieba tym wszystkim, którzy wierzyliby w Niego, opierając się na strategii oferowanej przez zakład Pascala….