tag:blogger.com,1999:blog-32738416341529687582024-03-13T17:50:24.175+01:00Pomyślmy...."My own suspicion is that, the universe is not only queerer than we suppose, but queerer than we can suppose" J.B.S. Haldanepomyślmy...http://www.blogger.com/profile/00680771828994496787noreply@blogger.comBlogger92125tag:blogger.com,1999:blog-3273841634152968758.post-34263713368704083612009-06-06T10:48:00.000+02:002009-06-06T10:50:14.410+02:00Czarny Łabędź<div style="text-align: justify;"><span style="font-family: verdana;font-size:100%;" > Przez całe wieki na terenach Europy utrzymywało się przekonanie, że wszystkie łabędzie są białe. Co więcej, funkcjonowało nawet powiedzenie, że coś jest tak oczywiste jak to, że wszystkie łabędzie są białe. Taki stan rzeczy utrzymywał się mniej więcej do XVII wieku, kiedy to duńscy badacze odkryli nowy kontynent – Australię, a wraz z nią nowe gatunki roślin i zwierząt. Wśród tych ostatnich szczególną uwagę przykuły łabędzie, których upierzenie było koloru….. czarnego.</span><br /><span style="font-family: verdana;font-size:100%;" >Warto tutaj przez chwilkę zastanowić się nad tym wydarzeniem. Otóż, przez stulecia każda pojedyncza obserwacja potwierdzała pogląd dotyczący koloru łabędzi. Ale wystarczył tylko jeden jedyny przypadek obserwacji dokonanej na nieznanym ówczesnej cywilizacji obszarze, aby zburzyć całe milenia ciągłych potwierdzeń przekonania że „wszystkie łabędzie są białe”. Odkryty w Australii łabędź okazał się być czymś nieprawdopodobnym, niespodziewanym, czy wręcz niemożliwym. </span><br /><span style="font-family: verdana;font-size:100%;" > O czarnym łabędziu zrobiło się głośno w ostatnich dwóch latach za sprawą Nassima Nicholasa Taleba – finansisty i inwestora z Waal Street, którego matematyczne oraz filozoficzne zamiłowania zaprowadziły do zaciętej krytyki funkcjonowania banków, biur maklerskich, funduszy inwestycyjnych oraz wielu innych instytucji finansowych. Jeszcze bowiem przed kryzysem, na rynku amerykańskim ukazała się książka pt. „Czarny łabędź”, w której Taleb groził palcem rozmaitym instytucjom finansowym, wróżąc nieuchronną katastrofę. Jednak największym impulsem który przyczynił się do wzrostu sławy zarówno idei „czarnego łabędzia” jak i samego Taleba okazał się fakt, że Fundusz inwestycyjny „Empirica”(którego założycielem i prezesem jest sam Taleb), właśnie w czasie zapaści na rynkach finansowych, przyniósł potężne zyski( 110% w 2008 roku). </span><br /><span style="font-family: verdana;font-size:100%;" > Czym zatem jest ów nieszczęsny „czarny łabędź”? Otóż, dla N.N Taleba, nie jest to zwierzę, nie jest to ptak, ale jest to pewne zdarzenie. Zdarzenie to posiada trzy właściwości:</span><br /><span style="font-family: verdana;font-size:100%;" >• Po pierwsze – jest ono z gruntu nieprzewidywalne a przynajmniej prawdopodobieństwo jego zajścia możemy oszacować jako skrajnie niskie</span><br /><span style="font-family: verdana;font-size:100%;" >• Po drugie – niesie ze sobą olbrzymie konsekwencje</span><br /><span style="font-family: verdana;font-size:100%;" >• Po trzecie – posiada retrospektywny charakter tzn. zawsze po zajściu takiego zdarzenia, doszukujemy się jego przyczyn, czyniąc je przewidywalnym i wytłumaczalnym (w naszym mniemaniu)</span><br /><br /><span style="font-family: verdana;font-size:100%;" >O jakich zdarzeniach tutaj mowa? Zdaniem Taleba, stosunkowo niewielka liczba „czarnych łabędzi” odpowiedzialna jest niemal za całość tego, co określa się współcześnie mianem „cywilizacja” tudzież „kultura”. „Czarnymi łabędziami” są bowiem sukcesy pewnych idei, sukcesy poszczególnych religii, wojny światowe i wielkie epidemie, a z czasów nam bliższych: powstanie komputera oraz Internetu. Wszystkie powyższe zdarzenia łączy to, że były one niemożliwe do przewidzenia, wpłynęły znacząco na bieg historii (nawet jeden z wynalazców komputera sam do końca nie wiedział do czego to urządzenie może być przydatne) oraz fakt, że patrząc wstecz najczęściej dochodzi się do przekonania, że te zdarzenia wręcz musiały zajść. </span><br /><span style="font-family: verdana;font-size:100%;" > Tutaj pojawia się sedno sprawy. Otóż ludzie ze swej natury działają tak, jak gdyby czarne łabędzie w ogóle nie istniały. I o ile nie jest to problemem w wypadku przeciętnego Kowalskiego, o tyle urasta to do rangi problemu w wypadku: inwestorów, analityków giełdowych oraz specjalistów ds. zarządzania ryzykiem. Gdybyśmy bowiem udali się do: banku, funduszu inwestycyjnego, ubezpieczalni czy biura maklerskiego, i poprosili któregokolwiek z wyżej wymienionych fachowców o podanie nam definicji „ryzyka”, wówczas najprawdopodobniej otrzymalibyśmy od nich całą gamę narzędzi służących do mierzenia ryzyka, narzędzi które mają jedną, drobną wadę : wykluczają możliwość pojawienia się czarnego łabędzia… </span><br /><span style="font-family: verdana;font-size:100%;" >Nasuwa się oczywiście proste pytanie: jak duże mogą być konsekwencje wykluczenia czarnego łabędzia z naszych rachunków?</span><br /><span style="font-family: verdana;font-size:100%;" >Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, musimy najpierw wyobrazić sobie dwa światy. Pierwszy z nich nazwiemy Średnioświatem, zaś ten drugi Ekstremoświatem. Teraz, wylosujmy tysiąc osób żyjących w Średnioświecie i ustawmy je: jedną przy drugiej. Następnie wyobraźmy sobie najcięższą osobę na świecie i dodajmy ją do pozostałych. Ta osoba to wyjątek od normy… taki nasz czarny łabędź. Zadajmy sobie pytanie: czy gdybyśmy chcieli zważyć całą grupę badanych, to waga tej najcięższej osoby stanowiłaby istotną część wagi całej grupy? Odpowiedź brzmi oczywiście: nie. Masa owego otyłego osobnika „rozpłynąłby” się w masie całej populacji. Dzieje się tak, ponieważ jesteśmy w Średnioświecie, którym rządzi następująca reguła: „nawet jeśli pojawi się czarny łabędź, to nie ma on istotnego wpływu na całość”. W Średnioświecie możemy zatem bez obaw odrzucić z naszych prognoz i rachunków prawdopodobieństwo pojawienia się czarnego łabędzia. </span><br /><span style="font-family: verdana;font-size:100%;" >Przeprowadźmy się teraz w naszym eksperymencie myślowym do Ekstremoświata, i tam także losowo wybierzmy tysiąc osób. Do tego tysiąca znów dodajmy czarnego łabędzia. Tym razem jednak, nie będzie to najcięższy, ale najbogatszy człowiek na świecie (niech będzie klasyczny przykład: Bill Gates). Gdybyśmy teraz chcieli zbadać, czy dochody tego jednego człowieka stanowią istotną część dochodów całej badanej populacji, to odpowiedź będzie brzmiała: tak! Jesteśmy bowiem w Ekstremoświecie, a tu obowiązuje następująca zasada: „jeśli pojawi się czarny łabędź, to będzie on miał istotny wpływ na całość”. W tym świecie zatem, prowadzenie jakichkolwiek rachunków czy prognoz bez uwzględnienia możliwości pojawienia się czarnego łabędzia jest lekkomyślnością.</span><br /><span style="font-family: verdana;font-size:100%;" >Czym jednak są obydwa światy? Otóż Średnioświat to świat zdominowany przez kolektyw, a wyjątki jakie się w nim przytrafiają nie mają żadnego znaczenia. W tym świecie, przy pomocy dostępnych nam narzędzi matematycznych, jesteśmy w stanie z powodzeniem przewidywać: wzrost, wagę, zachorowalność na raka, śmiertelność, ilość wypadków drogowych czy choćby poziom IQ. W dużym uproszczeniu, możemy powiedzieć że Średnioświat to „Natura”. Natomiast Ekstremoświat to „kultura” , to świat zdominowany przez wyjątki, w którym dostępne nam narzędzia matematyczne zupełnie zawodzą. Nie dysponujemy bowiem metodą umożliwiającą nam przewidywanie: dochódów inwestora, ilości sprzedanych książek na autora (słynny przypadek autorki Harrego Pottera), populacji miast, ilości zabitych podczas wojen, czy wreszcie: wielkości spółek giełdowych, wielkości stóp procentowych, stopnia inflacji, cen akcji lub notowań walut. W tym miejscu Taleb kieruje ostrze swojej krytyki przeciwko dzisiejszym instytucjom finansowym. Jego zdaniem narzędzia matematyczne i statystyczne przez nie wykorzystywane ignorują czarne łabędzie. Tymczasem świat finansów i inwestycji to element Ekstremoświata , zatem narzędzia te są kompletnie niemiarodajne. Za zarzutami Taleba przemawiają dwa fakty. Pierwszym są przykłady czarnych łabędzi, które zmieniły bieg wydarzeń: kryzysy finansowe, zamachy terrorystyczne, które wprowadziły nieład w globalną gospodarkę. Drugi zaś fakt, to dane historyczne. Okazuje się bowiem, że tzw. prognozy ekonomiczne, w których to rozmaici „eksperci” wskazują jak będą toczyły się losy różnych aspektów gospodarki blisko powiązanych z naszymi portfelami, są w większości przypadków chybione i niczym nie różnią się od „prognoz” astrologów czy jasnowidzów. Jakie są zatem zalecenia samego Taleba? Cóż, przyszłości przewidzieć się nie da a zatem należy podchodzić sceptycznie do rządowych wieloletnich planów, i nade wszystko…. strzec się tzw. ekspertów w ciemnych garniturach i białych koszulach, którzy poprzez media informują nas o przyszłych zachowaniach rynku.Jeśli zaś chodzi o inwestycje oraz finanse, Taleb następująco przedstawia własną strategię działania: „ staram się zyskiwać na rzadkich zdarzeniach, które przynoszą duże zyski. Chcę zarabiać nieczęsto, jak najrzadziej, po prostu dlatego, że wierzę iż rzadkie zdarzenia są niedoceniane i im rzadsze zdarzenie, tym bardziej zaniża się jego wartość”.Czarny łabędź, głównie za sprawą obecnego kryzysu, zdążył się zadomowić na parkietach największych światowych giełd. Umysły maklerów i inwestorów giełdowych, dotychczas skoncentrowane jedynie na matematycznej obróbce danych rynkowych, nagle stały się otwarte na fakt, że nasza wiedza o świecie jest ograniczona. Idea czarnego łabędzia jest sprzeczna z naszą ludzką intuicją. W toku ewolucji, nie zostaliśmy bowiem wyposażeni w narzędzia odpowiednie do rozumienia prawdopodobieństwa. Niemniej jednak każdy z nas może w sposób łatwy ( i przyjemny) wykryć czarnego łabędzia. Wystarczy, że usiądzie wygodnie w fotelu, i zastanawiając się nad swoim życiem, przyjrzy się jego kluczowym momentom: wyborowi zawodu, pracy, narzeczonej, nagłym wzbogaceniom czy nagłym nieszczęściom…. Jak często te wydarzenia toczyły się zgodnie z planem?</span><br /><br /><div style="text-align: center;"><img style="width: 489px; height: 343px;" src="http://029d6c2.netsolhost.com/images/Black-Swan-logo-Revise.gif" /><br /></div><br /></div>pomyślmy...http://www.blogger.com/profile/00680771828994496787noreply@blogger.com27tag:blogger.com,1999:blog-3273841634152968758.post-11913434184257491672009-06-06T10:27:00.001+02:002009-06-06T10:31:01.260+02:00Fibonacci- popularyzator i matematyk<meta equiv="Content-Type" content="text/html; charset=utf-8"><meta name="ProgId" content="Word.Document"><meta name="Generator" content="Microsoft Word 11"><meta name="Originator" content="Microsoft Word 11"><link style="font-family: verdana;" rel="File-List" href="file:///C:%5CDOCUME%7E1%5Cmoko%5CUSTAWI%7E1%5CTemp%5Cmsohtml1%5C01%5Cclip_filelist.xml"><!--[if gte mso 9]><xml> <w:worddocument> <w:view>Normal</w:View> <w:zoom>0</w:Zoom> <w:hyphenationzone>21</w:HyphenationZone> <w:punctuationkerning/> <w:validateagainstschemas/> <w:saveifxmlinvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid> <w:ignoremixedcontent>false</w:IgnoreMixedContent> <w:alwaysshowplaceholdertext>false</w:AlwaysShowPlaceholderText> <w:compatibility> <w:breakwrappedtables/> <w:snaptogridincell/> <w:wraptextwithpunct/> <w:useasianbreakrules/> <w:dontgrowautofit/> </w:Compatibility> <w:browserlevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel> </w:WordDocument> </xml><![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml> <w:latentstyles deflockedstate="false" latentstylecount="156"> </w:LatentStyles> </xml><![endif]--><style> <!-- /* Font Definitions */ @font-face {font-family:Wingdings; panose-1:5 0 0 0 0 0 0 0 0 0; mso-font-charset:2; mso-generic-font-family:auto; mso-font-pitch:variable; mso-font-signature:0 268435456 0 0 -2147483648 0;} /* Style Definitions */ p.MsoNormal, li.MsoNormal, div.MsoNormal {mso-style-parent:""; margin:0cm; margin-bottom:.0001pt; mso-pagination:widow-orphan; font-size:12.0pt; font-family:"Times New Roman"; mso-fareast-font-family:"Times New Roman";} @page Section1 {size:612.0pt 792.0pt; margin:70.85pt 70.85pt 70.85pt 70.85pt; mso-header-margin:35.4pt; mso-footer-margin:35.4pt; mso-paper-source:0;} div.Section1 {page:Section1;} /* List Definitions */ @list l0 {mso-list-id:449130421; mso-list-type:hybrid; mso-list-template-ids:-961409864 68485121 68485123 68485125 68485121 68485123 68485125 68485121 68485123 68485125;} @list l0:level1 {mso-level-number-format:bullet; mso-level-text:; mso-level-tab-stop:36.0pt; mso-level-number-position:left; text-indent:-18.0pt; font-family:Symbol;} ol {margin-bottom:0cm;} ul {margin-bottom:0cm;} --> </style><!--[if gte mso 10]> <style> /* Style Definitions */ table.MsoNormalTable {mso-style-name:Standardowy; mso-tstyle-rowband-size:0; mso-tstyle-colband-size:0; mso-style-noshow:yes; mso-style-parent:""; mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt; mso-para-margin:0cm; mso-para-margin-bottom:.0001pt; mso-pagination:widow-orphan; font-size:10.0pt; font-family:"Times New Roman"; mso-ansi-language:#0400; mso-fareast-language:#0400; mso-bidi-language:#0400;} </style> <![endif]--> <p class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;font-family:verdana;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size:11;">Żyjemy w świecie liczb i obliczeń. Począwszy od budzika na który spoglądamy codziennie po przebudzeniu aż po numer<span style=""> </span>telewizyjnego kanału na ekranie odbiornika , który wyłączamy kładąc się spać. Cały nasz dzień przepełniony jest mniejszym lub większym kontaktem z liczbami. Kupujemy za odliczoną kwotę bilet na autobus, wykręcamy numer telefonu do przyjaciela, bacznie śledzimy wskaźnik prędkościomierza w naszych samochodach oraz kontrolujemy stan naszych kont bankowych. A przecież to tylko kilka sporadycznych czynności jakie wykonujemy codziennie! Można powiedzieć, że nie potrafimy sobie wyobrazić życia bez liczb. A przecież znane nam z codzienności – cyfry, pojawiły się w cywilizacji zachodnioeuropejskiej niecałe tysiąc lat temu. Gdybyśmy przenieśli do czasów nam współczesnych wykształconego człowieka z roku tysięcznego, prawdopodobnie nie potrafiłby on zrozumieć liczby zero i z pewnością oblałby egzamin z arytmetyki na poziomie trzeciej klasy szkoły podstawowej! W niniejszym eseju chciałbym przedstawić dokonania Leonarda Pisano<span style=""> </span>- człowieka który jako pierwszy w Europie zaczął upowszechniać indyjski system numeryczny i który zostawił po sobie coś, co do dnia dzisiejszego jest przedmiotem zarówno fascynacji jak i kontrowersji, coś, co odnajdywane jest zarówno w otaczającej nas przyrodzie, jak i w odległych galaktykach, a nawet w notowaniach światowych giełd. <o:p></o:p></span></span></p> <p class="MsoNormal" style="text-align: justify;font-family:verdana;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size:11;"><span style=""> </span>O ile historia matematyki posiada w kręgu kultury zachodnioeuropejskiej bardzo bogatą tradycję, o tyle historia tego co dziś po prostu określa się mianem liczb rozpoczyna się dopiero w roku 1202, kiedy to we Włoszech zostaje wydane dzieło pod tytułem <i style="">Liber Abaci</i> (Księga Liczydła). Jej autorem jest Leonardo Pisano nazywany zarówno za życia jak i współcześnie Fibonaccim. Ów przydomek owiany jest mrokiem tajemnicy. Wiadomo bowiem, że ojciec Pisana miał na imię Bonacio, zaś „Fibonacci” to skrócona forma zwrotu „syn Bonaccia”. I pewnie komentowanie tych imion nie byłoby warte zachodu, gdyby nie fakt, że samo słowo „Bonaccio” znaczy tyle, co „prostaczek”, a „Fibonacci” znaczy „głupiec”. Dość osobliwe określenia zważywszy na to, że sam Bonaccio był konsulem reprezentującym Pizę, zaś jego syn został jednym z najbardziej znanych matematyków na świecie. Jak powstała <i style="">Liber Abaci</i>? Otóż, do napisania tego dzieła skłonił Fibonacciego pobyt w Bugii – bogatym algierskim mieście, w którym jego ojciec pełnił obowiązki pizańskiego konsula. Podczas tego pobytu, Fibonacci poznał pewnego arabskiego matematyka, który wprowadził go w arkana indoarabskiego systemu liczbowego. Poznawszy możliwości obliczeniowe tego systemu, Fibonacci postanowił pogłębić swoją wiedzę. W tym celu wyruszył w podróż wiodącą go przez takie kraje jak: Egipt, Syria, Grecja a także Sycylia oraz Prowansja. <i style="">Liber Abaci</i> jest dziełem niezwykłym, odsłaniającym przed czytelnikiem świat nowych liczb i nowych możliwości. Historia pokazała, że cyfry, o których pisał Fibonacci w swym dziele, szybko wyparły hebrajskie, greckie czy rzymskie systemy wykorzystujące litery do liczenia i przeprowadzania obliczeń. Akceptacja tego systemu nie obyła się jednak bez walki. Zwolenników indoarabskiego systemu określano mianem: algorytmistów (od łacińskiej wersji nazwiska wybitnego arabskiego matematyka Al.- Chuwarizmiego) natomiast obrońcy „starego porządku” otrzymali przydomek: abecyści. W owym sporze tych ostatnich przedstawiano często jako tych, którzy posiedli tajniki sztuki rachowania i obrońców przywilejów bractwa zawodowych rachmistrzów. Tymczasem pojawienie się metody indyjskiej nieuchronnie oznaczało niejako „demokratyzację” sztuki rachowania. Pozbawiona tajemnic prostota pozwalała bowiem stosować ją powszechnie.<o:p></o:p></span></span></p> <p class="MsoNormal" style="text-align: justify;font-family:verdana;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size:11;"><span style=""> </span>Na wstępie <i style="">Liber Abaci</i> , autor instruuje czytelnika, jak na podstawie ilości cyfr w symbolicznym zapisie liczby ustalić, czy należy ona do rzędu jedności, czy jest wielokrotnością stu itd. Dalsze rozdziały poświęcone są bardziej skomplikowanym zagadnieniom. Można znaleźć fragmenty, w których wykorzystuje się liczby całkowite i ułamki, wyciąganie pierwiastków kwadratowych i pierwiastków wyższego rzędu, a nawet rozwiązania równań pierwszego i drugiego stopnia. Należy jednak zaznaczyć, że pomimo oryginalności oraz jakości wywodów zamieszczonych w tym dziele, Fibonacci zapewne nie zdobyłby wielkiego uznania poza wąskim gronem specjalistów ( a tym bardziej nie u cesarza Fryderyka II), gdyby nie fakt, że <i style="">Liber Abaci</i> <span style=""> </span>nie jest tylko suchą prezentacją teorii, ale zawiera także bardzo wiele przykładów praktycznych zastosowań prezentowanych idei. Tu właśnie tkwi sekret tak entuzjastycznego przyjęcia tej pracy. W<i style=""> Liber Abaci</i> znajdujemy bowiem takie innowacje jak: obliczanie marży zysku, ustalanie kursów wymiany walut, konwersja miar i wag, a także (pomimo tego, że lichwa ówcześnie nadal jeszcze w wielu miejscach była zabroniona) obliczenia związane z płatnością odsetek. Nie powinien zatem dziwić fakt, że rozgłos jaki stał się udziałem Fibonacciego<span style=""> </span>zawiódł jego samego aż na dwór samego cesarza Fryderyka II, w którego obecności autor Liber Abaci rozwiązywał zagadnienia algebraiczne i równania trzeciego stopnia. Ta „ekspozycja” matematycznych talentów, zainspirowała Fibonacciego do napisania kolejnego dzieła: <i style="">Liber Quadratorum</i> (Księga kwadratów), które zostało zadedykowane cesarzowi.<o:p></o:p></span></span></p> <p class="MsoNormal" style="text-align: justify;font-family:verdana;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size:11;"><span style=""> </span>Pomimo faktu, że Fibonacciego można traktować jako człowieka który „odkrył” i rozpowszechnił system indyjski na terenie Europy, to jednak on sam pozostaje w cieniu innego swojego odkrycia. Chodzi tu mianowicie o jeden z fragmentów <i style="">Liber Abaci </i>, który jest poświęcony pytaniu, ile królików urodzi się w ciągu jednego roku z jednej pary królików, przy następujących założeniach:<o:p></o:p></span></span></p> <ul style="margin-top: 0cm;font-family:verdana;" type="disc"><li class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size:11;">nowa para staje się płodna po miesiącu życia<o:p></o:p></span></span></li><li class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size:11;">każda płodna para rodzi jedną parę nowych królików w miesiącu<o:p></o:p></span></span></li><li class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size:11;">króliki nigdy nie umierają<o:p></o:p></span></span></li></ul> <p class="MsoNormal" style="text-align: justify;font-family:verdana;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size:11;">Otóż, Fibonacci ustalił, że pierwsza para królików doczeka się w ciągu roku 233 par potomstwa. Jednakże nie sam wynik stanowi tutaj istotę jego odkrycia. Z tego bowiem przykładu oraz z warunków rozmnażania się królików wnioskujemy, że liczba wszystkich par królików pod koniec każdego miesiąca będzie wynosiła: 1,2,3,5,8,13,21,34,55,89,144,233 Okazuje się, że każda liczba ciągu (za wyjątkiem pierwszego i drugiego wyrazu) jest sumą dwóch liczb poprzednich. Fibonacci uzyskał zatem pewien ciąg, który nie jest tylko zabawną ciekawostką. Spróbujmy bowiem podzielić którąkolwiek z liczb tego ciągu przez liczbę następującą bezpośrednio po niej. Począwszy od trzech otrzymamy zawsze: 0,625. Zaś od 89 wynik tego dzielenia wynosi: 0,618. Jeżeli natomiast dla odmiany: podzielimy którąkolwiek z liczb (za wyjątkiem dwóch pierwszych) przez liczbę bezpośrednio ją poprzedzającą, otrzymamy wynik: 1,6. Od liczby 144 dokładny wynik wynosi zawsze: 1,618. Mamy tutaj do czynienia z proporcją, która znana była już Grekom pod nazwą „złoty podział”. Złoty podział określa proporcje Partenonu, kształt kart do gry oraz kart kredytowych, jest to również stosunek długości ludzkiego ciała powyżej długości pępka, do długości ciała poniżej pępka. Ciąg odkryty przez Fibonacciego posiada także piękną wizualizację. Pozwala bowiem wyznaczyć proporcje oraz kształt pewnej spirali. Rysunek zamieszczony poniżej przedstawia, jak można stworzyć ową spiralę z ciągu kwadratów, których wymiary pozostają względem siebie w stosunkach wyznaczonych przez ten ciąg:</span></span></p><p class="MsoNormal" face="verdana" style="text-align: justify;">
<br /></p><img style="width: 460px; height: 253px;" src="http://cornelius1.com/blog/uploads/800px-Fibonacci_spiral.svg.png" />
<br />
<br />
<br /><meta equiv="Content-Type" content="text/html; charset=utf-8"><meta name="ProgId" content="Word.Document"><meta name="Generator" content="Microsoft Word 11"><meta name="Originator" content="Microsoft Word 11"><link rel="File-List" href="file:///C:%5CDOCUME%7E1%5Cmoko%5CUSTAWI%7E1%5CTemp%5Cmsohtml1%5C01%5Cclip_filelist.xml"><!--[if gte mso 9]><xml> <w:worddocument> <w:view>Normal</w:View> <w:zoom>0</w:Zoom> <w:hyphenationzone>21</w:HyphenationZone> <w:punctuationkerning/> <w:validateagainstschemas/> <w:saveifxmlinvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid> <w:ignoremixedcontent>false</w:IgnoreMixedContent> <w:alwaysshowplaceholdertext>false</w:AlwaysShowPlaceholderText> <w:compatibility> <w:breakwrappedtables/> <w:snaptogridincell/> <w:wraptextwithpunct/> <w:useasianbreakrules/> <w:dontgrowautofit/> </w:Compatibility> <w:browserlevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel> </w:WordDocument> </xml><![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml> <w:latentstyles deflockedstate="false" latentstylecount="156"> </w:LatentStyles> </xml><![endif]--><style> <!-- /* Style Definitions */ p.MsoNormal, li.MsoNormal, div.MsoNormal {mso-style-parent:""; margin:0cm; margin-bottom:.0001pt; mso-pagination:widow-orphan; font-size:12.0pt; font-family:"Times New Roman"; mso-fareast-font-family:"Times New Roman";} @page Section1 {size:595.3pt 841.9pt; margin:70.85pt 70.85pt 70.85pt 70.85pt; mso-header-margin:35.4pt; mso-footer-margin:35.4pt; mso-paper-source:0;} div.Section1 {page:Section1;} --> </style><!--[if gte mso 10]> <style> /* Style Definitions */ table.MsoNormalTable {mso-style-name:Standardowy; mso-tstyle-rowband-size:0; mso-tstyle-colband-size:0; mso-style-noshow:yes; mso-style-parent:""; mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt; mso-para-margin:0cm; mso-para-margin-bottom:.0001pt; mso-pagination:widow-orphan; font-size:10.0pt; font-family:"Times New Roman"; mso-ansi-language:#0400; mso-fareast-language:#0400; mso-bidi-language:#0400;} </style> <![endif]--> <p class="MsoNormal" style="text-align: justify;font-family:verdana;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size:11;">Aby uzyskać spiralę należy: wyrysować dwa kwadraty o tych samych wymiarach (nr: 6,7), następnie rysujemy kwadrat do nich przylegający o wymiarach dwukrotnie większych od wymiarów pierwszych kwadratów (nr: 5). Kolejnymi etapami jest rysowanie kwadratów: trzykrotnie większego (nr:4), pięciokrotnie większego (nr:3), ośmiokrotnie większego (nr:2) oraz trzynastokrotnie większego (nr:1). Warto zauważyć, że ów ciąg tworzy szereg prostokątów o proporcjach odpowiadających złotemu podziałowi. Wreszcie, ćwierć - koliste łuki łączą przeciwległe wierzchołki kwadratów, począwszy od najmniejszych, aż po kolejne kwadraty należące do owego ciągu. Spiralę, uderzająco podobną do wyrysowanej powyżej można dostrzec nie tylko w podręcznikach matematyki, ale (i to dość powszechnie) w przyrodzie. Podobny kształt zauważymy bowiem w budowie baranich rogów, wielu morskich muszlach a nawet w budowie niektórych galaktyk. Intrygujący związek przyrody z ciągiem Fibonacciego jest jeszcze bardziej niezwykły: liczba płatków wielu kwiatów, w tym także popularnej stokrotki jest na ogół liczbą Fibonacciego i wynosi: 3,5,8,13,21. Śledząc budowę szyszek możemy dostrzec w ich budowie spirale: prawoskrętne i lewoskrętne, i nieprzypadkowo ich liczba wynosi: 13 i 8. Podobnie zresztą wygląda sytuacja w wypadku pestek słonecznika które układają się wzdłuż 34 spiral prawoskrętnych i 55 spiral lewoskrętnych. Nie powinien zatem dziwić fakt, że liczb Fibonacciego zaczęto współcześnie szukać także w notowanich giełdowych. Przykładem jest tutaj model stworzony przez Ralpha Elliota, który utrzymywał, że rynki rosną i maleją falowo,<span style=""> </span>zgodnie ze wzorcem który pokrywa się z ciągiem Fibonacciego. Widać zatem wyraźnie, że natura w jakiś szczególny sposób upodobała sobie liczby Fibonacciego wraz z zawartą w nich złotą proporcją. <o:p></o:p></span></span></p> <p class="MsoNormal" style="text-align: justify; font-family: verdana;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size:11;"><span style=""> </span>Leonardo Pisano zapewne zdziwiłby się, jak bardzo rozpowszechniony w przyrodzie jest stworzony przez niego ciąg. Jego zaś zdziwienie potęgowałby fakt, że historia zapomniała o jego głównym zamierzeniu, jakim była popularyzacja systemu indyjskiego, zapamiętała natomiast pewien drobny fragment <i style="">Liber Abaci </i>, którego celem było wskazanie praktycznych zastosowań nowych cyfr. Ktoś kiedyś powiedział, że większość odkryć ludzkości wzięło się z<span style=""> </span>przypadkowego „majsterkowania”, również i ciąg Fibonacciego można traktować jako „skutek uboczny” rozważań nad zupełnie czymś innym.<o:p></o:p></span></span></p> <span style="font-size:100%;">
<br />
<br /></span>
<br />
<br />
<br />pomyślmy...http://www.blogger.com/profile/00680771828994496787noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3273841634152968758.post-22172633854711547982008-11-03T18:26:00.002+01:002008-11-03T18:35:07.128+01:00Z fałszu wynika wszystko!!!<div style="text-align: justify;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-family: verdana;">Z każdego zdania fałszywego wynika dowolne inne zdanie.... (niektórzy twierdzą, że tak powstała teologia). Poniższa anegdota pochodzi od znakomitego XX-wiecznego logika- Bertranda Russella</span><br /><br /><span style="font-family: verdana;">Udowodnijmy zatem, że ze zdania: "2+2=5" wynika zdanie: "Ja (tzn. Grzesiek Malinowski) jestem papieżem"</span><br /><span style="font-family: verdana;">Argumentacja przebiega następująco:</span><br /><span style="font-family: verdana;">-Jeśli 2+2=5, to w takim razie: 4=5</span><br /><span style="font-family: verdana;">po odjęciu od obu stron "3" otrzymujemy: 1=2 </span><br /><span style="font-family: verdana;">Zatem:</span><br /><span style="font-family: verdana;">-skoro ja i papież to razem dwie osoby, a 2=1</span><br /><span style="font-family: verdana;">to</span><br /><span style="font-family: verdana;">-ja i papież jesteśmy jedną osobą</span><br /><span style="font-family: verdana;">Zatem:</span><br /><span style="font-family: verdana;">-ja jestem papieżem</span></span><br /></div><div style="text-align: center;"><img src="http://gr8brainfarts.files.wordpress.com/2008/02/contradiction.jpg" /><br /></div>pomyślmy...http://www.blogger.com/profile/00680771828994496787noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3273841634152968758.post-35012493369995730172008-11-01T12:09:00.003+01:002008-11-01T12:48:22.115+01:00chodzenie po rozżażonych węglach<div style="text-align: justify;"><span style=";font-family:verdana;font-size:100%;" >Brzmi przerażająco prawda? Kto bowiem przy zdrowych zmysłach ośmieliłby się na spacer ścieżką usypaną z rozgrzanych do czerwoności węgielków? Czy taka przechadzka (na bosaka) nie byłaby ostatecznym tryumfem ducha nad materią? I czy nie świadczyłaby o tym, że zjawiska paranormalne są możliwe?</span><br /><span style=";font-family:verdana;font-size:100%;" >Otóż, na pierwsze z postawionych pytań odpowiedź może być kłopotliwa, gdyż na prawdę trudno mi zrozumieć motywację(poza finansową naturalnie!) osoby, która obnaża swe stopy tylko po to, aby przejść się po gorącej nawierzchni....</span><br /><span style=";font-family:verdana;font-size:100%;" >Co zaś się tyczy pozostałych pytań, to obydwie odpowiedzi są pozytywne (podwójna negacja!)</span><br /><br /><span style=";font-family:verdana;font-size:100%;" >Ale najpierw wprowadzenie: Kilka dni temu na jednej z głównych ulic jednego z głównych miast naszego kraju natknąłem się na ogłoszenie, w którym firma X proponuje szkolenia biznesmenom, którzy chcieliby podnieść samoocenę. "Eksperci"(a jakże :-)!) przez kilka dni przekażą osobom zainteresowanym odpowiednią wiedzę, która umożliwi im pokonanie nie tylko swych własnych ograniczeń, lecz także ograniczeń jakie narzuca na nich ludzkie ciało. Zwieńczeniem szkolenia będzie niemożliwe: spacer po tlących się węglach! </span><br /><span style=";font-family:verdana;font-size:100%;" >Wprawdzie na ogłoszeniu nie znajdowała się wielkość wynagrodzenia pobieranego przez owych "ekspertów", jednakże fakt, iż adresatami szkolenia są biznesmeni powinien mówić sam za siebie...</span><br /><span style=";font-family:verdana;font-size:100%;" >Wróćmy teraz do sedna: czy jest możliwe chodzenie po rozgrzanych do temperatury kilkuset stopni Celsjusza węgielkach bosą stopą? I to w dodatku bez żadnych talizmanów, odczynników, zaklęć oraz bez pomocy nadnaturalnych sił które uśmierzą ból? Otóż.... z całą pewnością jest to możliwe! Dlaczego? Ponieważ lekki, porowaty węgiel ma bardzo niską zdolność zachowania ciepła, co więcej - przewodność właściwa (ciepła) pomiędzy stopami a węgielkami jest niewielka. Dlatego też, idąc równym, żwawym krokiem nie narażasz się na poparzenie. Dopiero kiedy stanie się w miejscu, wówczas temperatura zaczyna działać!(widziałem szamanów chodzących po węglach, nie widziałem zaś, żeby stali na nich przez dłuższy czas). Trafna jest tutaj następująca analogia: mamy ciasto w piekarniku nagrzanym do temperatury 240ºC. Powietrze, ciasto i forma mają po 240ºC, ale tylko metalowa forma sparzy twoją rękę. Powietrze ma bardzo niską zdolność zachowania ciepła, a także niską przewodność, możesz więc wsunąć rękę na dość długo, by dotknąć ciasta i formy. Zdolność zachowania ciepła w cieście jest dużo wyższa niż w powietrzu, ale ponieważ ma niską przewodność, możesz na krótko go dotknąć bez poparzenia się. Metalowa forma ma zdolność zachowania ciepła podobną do ciasta, ale wysoką przewodność. Jeśli jej dotkniesz, poparzysz się.</span><br /><span style=";font-family:verdana;font-size:100%;" >A zatem: chodzenie po gorących węgielkach jest faktem- oddajmy jednak : fizyce co należy do fizyki i bajkom, co należy do bajek!<br /></span><div style="text-align: center;"><img src="http://www.pinkraygun.com/wp-content/uploads/2008/07/firewalking.jpg" /><br /></div><span style=";font-family:verdana;font-size:100%;" ><br /></span></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /><img src="file:///C:/DOCUME%7E1/ADMINI%7E1/USTAWI%7E1/Temp/moz-screenshot-3.jpg" alt="" /><br /></div>pomyślmy...http://www.blogger.com/profile/00680771828994496787noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-3273841634152968758.post-70856043771557942232008-06-09T09:16:00.004+02:002008-06-09T09:38:54.845+02:00Święty Maciej, przypadek i teoria ewolucji....<div style="text-align: justify; font-family: verdana;">Święty Maciej, nazywany także dość często "trzynastym apostołem" był autentycznym naśladowcą Chrystusa. Dał temu wyraz, poprzez liczne misje w Judei, Etiopii, i w Azji Mniejszej oraz poprzez (prawdopodobną) śmierć męczeńską, którą miał ponieść w Jerozolimie (został ukamienowany i ścięty toporem). Naoczny świadek działalności i męczeńskiej śmierci świętego Macieja, bez zająknięcia stwierdziłby, że Bóg powołał Macieja do czynienia wielkich rzeczy. Również i my- współcześnie, widząc tak wspaniałą postawę tego świętego, intuicyjnie niemal dochodzimy do wniosku, że musiał być on prowadzony niewidzialną, Boską ręką.<br />Jak jednak wyglądała jego "boża ścieżka"?<br /><br />Otóż, w Dziejach Apostolskich natrafiamy na fragment, kiedy to jedenastu apostołów, chcąc wypełnić lukę powstałą po samobójczej śmierci Judasza - rzucają losy o to, kto ma być jego zastępcą. Los pada na Macieja.<br />A zatem Pan Bóg, realizując swoją wolę posługuje się (ślepym, bezmyślnym, nieprzewidywalnym) losem. Tak się jednak składa, że jeżeli potraktujemy Boga, jako Pana przypadków - wówczas cała ta historia kompletnie nie powinna nas dziwić.<br /><br />Zarzuca się często, że nie istnieje możliwość pogodzenia teorii ewolucji, będącej procesem ślepym i nieprzewidywalnym, z wiarą w Boga osobiście działającego w świecie. Ewolucja jednak polega na kumulacji pewnych przypadkowych zdarzeń, zdarzeń tak samo przypadkowych jak wybór świętego Macieja .<br /><br />Od wyniku losowania, uzależniony był wybór świętego Macieja. Co więcej, apostołowie byli święcie przekonani, że wybór ten jest realizacją woli Bożej. Bóg zatem może (potrafi) posłużyć się przypadkiem tak samo jak my posługujemy się łopatą czy śrubokrętem. Nie ograniczajmy Go zatem mówiąc, że nie mógłby działać poprzez ewolucję....<br /><div style="text-align: center;"><img src="http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/2/2a/StMatthias.jpg/200px-StMatthias.jpg" /></div></div>pomyślmy...http://www.blogger.com/profile/00680771828994496787noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-3273841634152968758.post-35019399971830506292008-06-06T09:22:00.003+02:002008-06-06T09:42:07.111+02:00W sprawie księdza Hellera......<div style="text-align: justify;"><span style="font-family:verdana;"> Na bardzo ciekawy fakt zwrócił uwagę jeden z czytelników miesięcznika "Wiedza i życie". Zauważył on bowiem, iż rozliczne gratulacje składane na łamach prasy zdobywcy Nagrody Templetona - kierowane są zwykle na ręce </span><span style="font-weight: bold; color: rgb(51, 51, 255);font-family:verdana;" >"profesora Michała Hellera" </span><span style="color: rgb(51, 51, 255);font-family:verdana;" >. <span style="color: rgb(0, 0, 0);">Część prasy zupełnie pomija (oczywiście przez przypadek...) fakt,iż profesor Michał Heller jest księdzem! Tymczasem Nagroda Templetona przyznawana jest osobom, których praca przyczyniła się znacznie do zniesienia barier pomiędzy nauką a religią, i fakt, że Michał Heller jest księdzem jest tu niezwykle istotny(gdyby Templeton pragnął uhonorować swą nagrodą osoby które przyczyniają się do zmniejszenia barier pomiędzy np. fizykami a humanistami- wówczas ewentualne przeoczenie faktu, że jej zwycięzca należy do stanu duchownego - nie byłoby niczym istotnym).<br /></span></span><div style="text-align: center;"><img src="http://www1.atlas.intarnet.pl/art/pic/1142368871.jpg" /><span style="color: rgb(51, 51, 255);font-family:verdana;" ><span style="color: rgb(0, 0, 0);"> </span></span><br /><span style="color: rgb(51, 51, 255);font-family:verdana;" ><span style="color: rgb(0, 0, 0);"></span></span></div></div>pomyślmy...http://www.blogger.com/profile/00680771828994496787noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3273841634152968758.post-12049937494802498142008-06-04T20:47:00.002+02:002008-06-04T21:14:09.077+02:00Astrologia znów w tarapatach?<div style="text-align: justify;"><span style="font-family: verdana;">Pisałem kiedyś, że astrologia nie jest nawet w stanie wytłumaczyć dlaczego losy braci (lub sióstr) bliźniaków są tak drastycznie różne, pomimo tego, że czytują oni(one) dokładnie takie same horoskopy. Ostatnio jednak, mój przyjaciel - Radek - zwrócił mi uwagę na inny fakt, który również</span><br /><span style="font-family: verdana;">demaskuje nonsens obecny w astrologii. Tym razem sprawa dotyczy Plutona (nie mylić z Platonem!). Wiadomo, że astrologowie odczytują ludzką przyszłość z danego układu gwiazd i planet.</span><br /><span style="font-family: verdana;">Odkryty w 1930 roku - Pluton, w astrologii " </span><span style="color: rgb(0, 204, 204); font-family: verdana;">Pluton wskazuje na dziedziny życia, które wymagają uwagi i przemiany, aby mogły być twórczo wykorzystane dla rozwoju człowieka. Włada tym, co ukryte, niewypowiedziane i na pierwszy rzut oka niezrozumiałe. Z tego powodu Pluton reprezentuje kompleksy lub sfery życia, które sprawiają człowiekowi trudność. Włada podświadomymi myślami i instynktami, które w pewnych sytuacjach stają się silniejsze niż racjonalne decyzje i osądy. Pluton jest planetą transformacji i odrodzenia. Z tego powodu silny wpływ planety Pluton w indywidualnym horoskopie wróży krańcowe doświadczenia psychiczne, a nawet bezpośredni kontakt ze śmiercią.<span style="color: rgb(0, 0, 0);">" (<a href="http://astroportal.pl/index.php?page=pluton-planeta-prawdy-i-podswiadomosci">http://astroportal.pl/index.php?page=pluton-planeta-prawdy-i-podswiadomosci</a>)</span></span><br /><span style="color: rgb(0, 204, 204); font-family: verdana;"><span style="color: rgb(0, 0, 0);">Widzimy zatem, że Pluton, ma rzeczywiście istotne znaczenie w życiu każdego człowieka (podobno zwłaszcza Skorpionów!). I wszystko byłoby może w pseudonaukowym światku postmodernistycznych na<span style="color: rgb(255, 0, 0);">Ł</span>kowców takie piękne i usystematyzowane, gdyby nie ta paskudna nauka która ( jak zwykle zresztą) - stawia kłody pod nogi. Najpewniej bowiem na skutek tajnej umowy pomiędzy astronomami chcącymi pokpić z cechu astrologów - 24 sierpnia 2006 roku - Międzynarodowa Unia Astronomiczna odebrała Plutonowi status planety. Oficjalnie podano do wiadomości, że powodem, lub raczej: powodami tej nagłej zmiany decyzji, były odkrycia kilku planetoid zbliżonych rozmiarami do Plutona, a nawet większych.</span></span><br /><span style="color: rgb(0, 204, 204); font-family: verdana;"><span style="color: rgb(0, 0, 0);">Astrologowie jednak nie poddają się, i nadal traktują Plutona jako planetę mającą istotny wpływ na losy ludzkości, dziwi jedynie fakt, że nie dodali jeszcze planetoid większych od Plutona do swego arsenału ( obok kart tarota, fusów oraz wnętrzności byka)- przecież dodatkowe planetoidy oznaczają dodatkowe siły oddziałujące na ludzi i ... dodatkowe pieniądze...<br /></span></span><div style="text-align: center;"><img style="width: 214px; height: 220px;" src="http://www.grinningplanet.com/2003/end-of-the-world/horoscope-lady-copyright1.gif" /><br /></div><span style="color: rgb(0, 204, 204); font-family: verdana;"><span style="color: rgb(0, 0, 0);"><br /></span></span><span style="color: rgb(0, 204, 204); font-family: verdana;"><span style="color: rgb(0, 0, 0);"></span></span></div>pomyślmy...http://www.blogger.com/profile/00680771828994496787noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3273841634152968758.post-1318383609156354262008-05-23T00:07:00.003+02:002008-05-23T11:56:51.083+02:00Ciekawe....<div style="text-align: justify;font-family:verdana;">Ostatnio, na swoim blogu, pan Paliwoda zamieścił następujące stwierdzenie które ma rzekomo podważać teorię ewolucji:<br /><span style=";font-family:verdana;font-size:85%;" >"<span style="color: rgb(0, 85, 255);">Weźmy z taśmy produkcyjnej nowy egzemplarz </span></span><span style="color: rgb(0, 85, 255);font-family:verdana;font-size:85%;" >»</span><span style="color: rgb(0, 85, 255);font-family:verdana;font-size:85%;" >Toyoty</span><span style="color: rgb(0, 85, 255);font-family:verdana;font-size:85%;" >«</span><span style="color: rgb(0, 85, 255);font-family:verdana;font-size:85%;" > i zrzućmy go z 30. piętra PKiN. To, co z niej zostanie, nazwijmy mutacją. Czy taka mutacja jest w czymkolwiek lepsza od formy wyjściowej? W zestawieniu z nieporównywalnie bardziej złożonymi organizmami zwierząt – a nawet pojedynczą komórką – taki zabieg daje miliony razy większe prawdopodobieństwo udoskonalenia </span><span style="color: rgb(0, 85, 255);font-family:verdana;font-size:85%;" >»</span><span style="color: rgb(0, 85, 255);font-family:verdana;font-size:85%;" >Toyoty</span><span style="color: rgb(0, 85, 255);font-family:verdana;font-size:85%;" >«</span><span style="color: rgb(0, 85, 255);font-family:verdana;font-size:85%;" >. Mimo to doktrynerzy ewolucjonizmu wmawiają nam, że </span><span style="color: rgb(0, 85, 255);font-family:verdana;font-size:85%;" >»</span><span style="color: rgb(0, 85, 255);font-family:verdana;font-size:85%;" >mutacjonizm</span><span style="color: rgb(0, 85, 255);font-family:verdana;font-size:85%;" >« jest poprawną metodą wyjaśniania </span><span style="color: rgb(0, 85, 255);font-family:verdana;font-size:85%;" >»</span><span style="color: rgb(0, 85, 255);font-family:verdana;font-size:85%;" >pojawienia się</span><span style="color: rgb(0, 85, 255);font-family:verdana;font-size:85%;" >«</span><span style=";font-family:verdana;font-size:85%;" ><span style="color: rgb(0, 85, 255);"> złożonych organizmów biologicznych – w tym człowieka.</span></span><br /><span style=";font-family:verdana;font-size:85%;" ><span style="color: rgb(0, 85, 255);">Jak to się dzieje, że nawet najtępsi uczniowie podstawówek i najtężsi postępowi intelektualiści wierzą dziś jeszcze w ortodoksyjny darwinizm?</span>"</span><br /><br /><span style=";font-family:verdana;font-size:85%;" >Nie są dla mnie istotne wywody tego - tak głośnego, jak i niedouczonego jyntelektualisty. Za to, niezmiernie mi się podoba komentarz tego wpisu, jaki zamieścił na swym blogu, pan Janusz Korwin Mikke (<a href="http://korwin-mikke.blog.onet.pl/">http://korwin-mikke.blog.onet.pl/</a>) , kwitując swoje wywody genialnymi słowy:</span><br /><br /><span style="color: rgb(255, 0, 0);font-family:verdana;font-size:100%;" >"oczywiście, z darwinistami można polemizować - ale nie można robić ze siebie kompletnego idioty"</span><br /><br /><span style=";font-family:verdana;font-size:85%;" >To hasło, powinno być mottem każdej książki poświęconej teorii ewolucji!!!<br /><br /></span><div style="text-align: justify;"><span style=";font-family:verdana;font-size:85%;" ><br /></span></div> </div>pomyślmy...http://www.blogger.com/profile/00680771828994496787noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-3273841634152968758.post-36833300738545088062008-05-13T10:10:00.002+02:002008-05-13T10:41:30.204+02:00Co nam przyniosło średniowiecze?<div style="text-align: justify; font-family: verdana;"><span style="font-size:100%;">Jako, że często powtarzaną współcześnie mantrą jest twierdzenie, że w średniowieczu, to wszystko było zacofane, ciemne, i w ogóle: be postanowiłem dzisiaj przypomnieć jakie wynalazki zawdzięczamy tej epoce.<br /><br />1) Koło wodne - chociaż znali, i używali je już Rzymianie, to jednak cała zawierucha związana z upadkiem cesarstwa zachodniorzymskiego spowodowała, że wynalazek ostał się jedynie pośród zapomnianych przez świat mnichów, dzięki którym ujrzał on na nowo światło dzienne dopiero w wieku X i XI. Miał on zastosowanie przede wszystkim na terenach, gdzie deszcze często padały i gdzie szlaków wodnych było w bród. Np. pod koniec XI wieku, w Anglii odnotowano istnienie aż 5600 młynów... ( na kontynencie było ich o wiele więcej)<br /><br />2) Okulary - Niby nie jest to jakieś cudowne osiągnięcie geniuszu ludzkiego, niemniej jednak to właśnie ich istnienie ponad dwukrotnie przedłużyło okres aktywnej pracy wykwalifikowanych rzemieślników, zwłaszcza wykonujących precyzyjne prace (kopistów, lektorów, lutników, ślusarzy, tkaczy itp). Mimo że już znacznie wcześniej używano do czytania szkieł, to jednak dopiero pod koniec XIII wieku, w Pizie zaczęto łączyć szkła w pary i umieszczać je na nosie w taki sposób, aby ręce pozostawały wolne.<br /><br />3) Zegar mechaniczny - (pisałem niedawno o nim) Wynaleziony prawdopodobnie w XIII stuleciu, uważany był za największe osiągnięcie średniowiecznych mechaników, którzy byli prawdziwymi pionierami dokładności i precyzji. Zegar zaś wniósł element porządku i kontroli zarówno w sferę życia zbiorowego, jak i indywidualnego.<br /><br />4)Druk - wynaleziony najpierw w Chinach, i to już w X wieku, a następnie dostosowany do europejskich standardów przez Gutenberga w latach 1452-1455. Nie ma chyba potrzeby rozpisywać się o walorach tego odkrycia....<br /><br />5) Proch strzelniczy - europejczycy zapożyczyli go od Chińczyków prawdopodobnie na początku XIV. W samych zaś Chinach używany był on pierwotnie w charakterze substancji zapalającej - do wyrobu fajerwerków oraz na wojnie, gdzie napełniano nim wydrążone włócznie, które następnie miotano na wroga. Ponieważ jednak, chińczycy prowadzili boje głównie z ludami koczowniczymi, i nigdy nie zaistniała tam potrzeba prowadzenia wojny oblężniczej, toteż nie dziwi fakt, że proch wykorzystywany był tam głównie jako materiał zapalający. Dopiero doświadczenie europejczyków w dziedzinie ludwisarstwa (produkcji dzwonów) połączone z doświadczeniami nad prochem strzelniczym, umożliwiło budowę najlepszych na świecie dział- co wiązało się naturalnie z przewagą wojskową. <br /></span><div style="text-align: center;"><span style="font-size:100%;"><img style="width: 312px; height: 307px;" src="http://library.thinkquest.org/28383/grafika/zdjecia/obraz.jpg" /><br /></span></div><span style="font-size:100%;"><br /></span></div>pomyślmy...http://www.blogger.com/profile/00680771828994496787noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-3273841634152968758.post-89506828442624979092008-05-06T11:32:00.002+02:002008-05-06T12:17:40.560+02:00Chcącemu nie dzieje się krzywda!<div style="text-align: justify;"><span style="font-family: verdana;font-size:100%;" >"Gazeta Polska" donosi, że PIS zgłosił projekt ustawy mającej na celu wyeliminowanie z rynku żerujących na ludzkim cierpieniu pseudomedyków i oszustów. ( <a href="http://wiadomosci.onet.pl/1484853,2677,1,kioskart.html">http://wiadomosci.onet.pl/1484853,2677,1,kioskart.html </a>).<br />Otóż, dowiedziawszy się o tym śmiałym pomyśle posłów PIS-u , zaczęły mną miotać sprzeczne uczucia. Z jednej bowiem strony, jestem zagorzałym tępicielem pseudonauki, tzw. "medycyny alternatywnej" oraz wszelkich innych bajdurzeń ubranych w naukowe szaty, określanych w krajach anglojęzycznych pieszczotliwie słowem : "mumbo-jumbo" .<br />Gdyby ustawa forsowana przez PIS weszła w życie, wówczas "znachorzy" wszelkiej maści podlegaliby obowiązkowej rejestracji, i musieliby ponosić pełną odpowiedzialność w wypadku uszkodzenia (zamiast wyleczenia) pacjenta. Znachor niezarejestrowany- tj. nie posiadający odpowiedniej licencji, nie mógłby reklamować swoich usług jako medycznych.<br />Dlaczego zatem zamiast skakać z radości i pisać peany na cześć posłów PIS-u, raczej siedzę zaniepokojony przed laptopem, nerwowo gryząc paznokcie?<br />Otóż, dzieje się tak z kilku powodów.<br />Moje zastrzeżenia mają zarówno charakter materialny, jak i formalny. Należy się po pierwsze zastanowić, jakie "profesje" obejmowała by nowa ustawa. Wydaje się bowiem, że zaatakowałaby ona tylko takie pseudomedyczne praktyki jak: kręgarstwo, zielarstwo, tudzież mechanoterapia, zaś np. homeopatia, czy choćby bioenergoterapia pozostaną nietknięte. Nie wydaje mi się bowiem żeby lobby homeopatów dopuściło do wyeliminowania produkowanych przez nich specyfików z rynku!<br />Co więcej, uważam, że NA PEWNO, pewne "profesje" przebrnęłyby jakoś przez sito nowej ustawy, i - w konsekwencji- zostałyby uznane przez społeczeństwo za metody w ścisłym tego słowa znaczeniu -naukowe- (znów sprawa dotyczy głównie homeopatii).<br />Skoro bowiem, każdy "specjalista" musiałby brać odpowiedzialność za stosowane przez siebie techniki, to widzę tu większe zagrożenie dla medycyny tradycyjnej (normalnej) niż dla homeopatii i bioenergoterapii ( żeby coś zaszkodziło, to najpierw musi być to "coś", co szkodzi- a ani woda, ani gładzenie skóry raczej nie ma skutków negatywnych, w przeciwieństwie do np. chemioterapii).<br /><br />Zupełnie zaś inną sprawą jest aspekt formalny rozważanej ustawy. Chodzi bowiem o to, że stanowiłaby ona kolejne (zaraz po nakazie zapinania pasów w samochodach) pogwałcenie fundamentalnej dla prawa rzymskiego (a więc także i fundamentalnej dla całej europejskiej kultury prawnej) zasady : "chcącemu nie dzieje się krzywda" (<span style="font-style: italic;">Volenti non fit iniuria</span>). Jeżeli bowiem ktoś chce się leczyć u znachora (czyt. : chce sobie szkodzić), wówczas jest to tylko i wyłącznie jego własny wybór , i należy to uszanować.<br />Podsumowując: z punktu widzenia osoby walczącej z pseudonauką, pomysł takiej ustawy jest istnym spełnieniem marzeń, równocześnie jednak, z punktu widzenia wolnorynkowca - jest to czysta paranoja!<br /></span><div style="text-align: center;"><img style="width: 498px; height: 332px;" src="http://www.libertaria.pl/galerie/ramka-rzadkoscia-jest-ab_31.jpg" /><img src="file:///C:/DOCUME%7E1/moko/USTAWI%7E1/Temp/moz-screenshot-15.jpg" alt="" /><br /></div><span style="font-family: verdana;font-size:100%;" ><br /></span></div>pomyślmy...http://www.blogger.com/profile/00680771828994496787noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-3273841634152968758.post-33725706080351712072008-05-02T17:27:00.002+02:002008-05-02T17:32:36.258+02:00Czy można być "bardziej tolerancyjnym"?<p style="font-family: verdana;" class="MsoNormal"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;"><o:p> </o:p></span></span></p> <p class="MsoNormal" style="text-align: justify; font-family: verdana;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;"><o:p> </o:p>Dzisiaj postanowiłem wykazać, że (wbrew temu co się powszechnie głosi), do zjawiska zwanego „tolerancją” należałoby podejść z pewną dozą (intelektualnej) ostrożności. Otóż, abstrahując od faktu, że słowo „tolerancja” wywodzi się z języka etruskiego, gdzie oznaczało „ obchodzić coś śmierdzącego”, chciałbym, posługując się pewnym eksperymentem myślowym autorstwa pana Czesława Porębskiego – pokazać, że „tolerancja” ma także aspekt porównawczy oraz (przede wszystkim), że jest stopniowalna.<o:p></o:p></span></span></p> <p class="MsoNormal" style="text-align: justify; font-family: verdana;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;"><span style=""> </span>Wyobraźmy sobie zatem dwóch panów: X i Y, z których każdy ma dorastającego syna. Obaj znajdują w postępowaniu swych synów liczne dowody na słuszność opinii: „młodość to wiek trudny”. Obaj też – być może ze względu na niezatarte jeszcze wspomnienia własnej młodości – chcą zachować się tolerancyjnie. Wybierają jednak różne sposoby postępowania. Pan X, pomimo że nie podoba mu się nieregularny tryb życia syna, pozwala na jego powroty o różnych porach: syn korzysta z własnego klucza i<span style=""> </span>tzw. „niekrępującego wejścia”, tak, że pan X niczego bliższego o tych powrotach nie wie. Pan X niezupełnie też aprobuje stosunek swojego syna do wydatkowania pieniędzy. Pomimo tego, co miesiąc wydziela mu pewną sumę, którą ten przynajmniej w części wydaje, jak pan X może się tylko domyślać: na przyjemności związane z nieregularnym trybem życia. Pan Y postępuje inaczej. Dobrze wie, kiedy syn wraca, czasem nawet późną nocą otwiera mu drzwi, starannie skrywając swoją dezaprobatę. Wie też wszystko o wydatkach syna. Nigdy nie odmawia jego prośbom, choć wolałby, żeby syn nie wydawał pieniędzy na zabawy dyskotekowe i inne używki. Przypuśćmy jeszcze, że X junior zachowuje się analogicznie jak Y junior: przynajmniej w pewnym okresie, obaj równie często wracają po północy i tracą tyle samo pieniędzy w dyskotekach. Przypuśćmy nadto, że panowie X i Y jednakowo negatywnie oceniają tryb życia swoich synów. I wreszcie zapytajmy: który z tych panów jest bardziej tolerancyjny?<o:p></o:p><br />Otóż, potoczne intuicje wskazują, jak się wydaje pana X, jednak zwróćmy uwagę na fakt, iż jedna z definicji „tolerancji”, zwraca uwagę na dwie sprawy:<o:p></o:p></span></span></p> <ol style="margin-top: 0cm; font-family: verdana;" start="1" type="1"><li class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;">przedmiotem tolerancji jest zjawisko ujemnie oceniane<o:p></o:p></span></span></li><li class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;">tolerancyjne zachowanie polega na nieprzeszkadzaniu temu zjawisku, czyli na braku korygującej ingerencji. Nietolerancją w tym znaczeniu byłaby korygująca interwencja.<o:p></o:p></span></span></li></ol> <p class="MsoNormal" style="text-align: justify; font-family: verdana;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;"><o:p> </o:p><br />Należy stwierdzić, że przytoczona definicja każe wyróżnić pana Y. W przeciwieństwie bowiem do pana X, dającego swojemu synowi „wolną rękę”, pan Y swojemu synowi „patrzy na ręce” i dlatego ma znacznie częściej okazję, by spełnić definicyjne wymogi tolerancyjności: powstrzymać się od ingerencji, pomimo negatywnej oceny zjawiska.<o:p></o:p><br />Widzimy zatem, że czasami tzw. zdrowy rozsądek wchodzi w otwarty konflikt z „usystematyzowanym rozsądkiem”.<o:p></o:p><br />Zadajmy sobie zatem pytanie: Czy np. wobec homoseksualistów bardziej „tolerancyjni” są ludzie z kręgów lewicy (którzy prawdopodobnie pałają sympatią do wszelkich ruchów gejowskich i lesbijskich), czy też może bardziej tolerancyjna jest młodzież wszechpolska (która pomimo nieskrywanej odrazy, nie strzela jednak do homoseksualistów….)? <span style=""><br /></span></span></span></p><p class="MsoNormal" style="text-align: center; font-family: verdana;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;"><span style=""></span><span style=""> </span></span></span><img src="http://www.spurgeon.org/images/pyromaniac/TeamPyro/tlrance.jpg" /></p>pomyślmy...http://www.blogger.com/profile/00680771828994496787noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-3273841634152968758.post-78079058739913947582008-04-22T17:23:00.001+02:002008-04-22T17:26:37.577+02:00O tym, jak autorytet Kościoła, w zamierzchłych czasach został podważony….<p class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; font-family: verdana;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;">Bardzo modne jest obecnie mówienie o kryzysie Kościoła. Otóż, warto w tym kontekście wspomnieć, że cała historia Kościoła pisana jest kryzysami, do których<span style=""> </span>zaliczyć należy przede wszystkim największy dotychczasowy kryzys w życiu kościoła- śmierć krzyżową Chrystusa.<o:p></o:p><br />Chciałbym teraz napisać, o pewnym zapomnianym epizodzie z historii cywilizacji europejskiej, który bardzo- jak na owe czasy podważył autorytet Kościoła.<o:p></o:p></span></span></p> <p class="MsoNormal" style="text-align: justify; font-family: verdana;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;">Tym epizodem było….. wynalezienie zegara mechanicznego.<o:p></o:p></span></span></p> <p class="MsoNormal" style="text-align: justify; font-family: verdana;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;">Historia zaczyna się w starożytnym Rzymie, gdzie wykształcił się pewien swoisty system rachuby czasu. Rzymianie dzielili dzień na godziny, a noc na straże. Godziny dzienne, a właściwie pory dnia nazywano: <i style="">prima</i> – poranek, tertia – pora przedpołudniowa, <i style="">sexta</i> – południe,<i style=""> nona</i> – popołudnie. Noc zaś dzieliła się na: pierwszą straż, która odpowiada porze wieczorowej, drugą straż, czyli północ, trzecią straż, która była porą piania kogutów oraz czwartą straż – świt. Powyższa metoda określania czasu dzieliła dobę na równą ilość części, które, w zależności od pory roku, trwały różna ilość czasu. System rachuby rzymskiej został przejęty przez Kościół katolicki, w liturgii godzin, a następnie opanował całą Europę. <o:p></o:p></span></span></p> <p class="MsoNormal" style="text-align: justify; font-family: verdana;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;"><span style=""> </span>Sytuacja jednak uległa gwałtownej zmianie wraz z wynalezieniem zegara mechanicznego. Nie wiemy, kto i gdzie go wynalazł. Wiadomo tylko, że pojawił się we Włoszech i w Anglii pod koniec XIII wieku. Pomimo, że pierwsze zegary mechaniczne były bardzo prymitywne i łatwo się psuły ( do tego stopnia, że opłacało się kupować zegar wraz z zegarmistrzem…), to jednak wynalazek ten bardzo szybko się upowszechnił, wypierając swego konkurenta- zegar wodny. Pojawił się jednak oczywisty problem – obrządek Kościoła wymagał pomiarów czasu<a style="" href="#_ftn1" name="_ftnref1" title=""><span class="MsoFootnoteReference"><span style=""><!--[if !supportFootnotes]--><span class="MsoFootnoteReference"><span style="font-size: 11pt;">[*]</span></span><!--[endif]--></span></span></a>, ale zgodnie z rachubą rzymską, godziny dzienne i nocne były nierówne( z wyjątkiem okresów równonocy). W przeciwieństwie do tego, zegar mechaniczny odmierzał jednakowe godziny, co zrodziło potrzebę mierzenia czasu po nowemu. Kościół bardzo się opierał, nie chcąc zmieniać uświęconej tradycją metody pomiaru czasu, jednak po upływie (bagatela) stu lat przyjął nowe godziny (zachowując w pamięci modlitewnej stary system). <span style=""> </span><span style=""> </span><o:p></o:p></span></span></p> <div style="font-family: verdana;"><!--[if !supportFootnotes]--><span style="font-size:100%;"><br /></span> <hr style="height: 3px;font-size:78%;" align="left" width="33%"> <!--[endif]--> <div style="" id="ftn1"> <p class="MsoFootnoteText"><span style="font-size:100%;"><a style="" href="#_ftnref1" name="_ftn1" title=""><span class="MsoFootnoteReference"><span style=""><!--[if !supportFootnotes]--><span class="MsoFootnoteReference"><span style="font-size: 10pt;">[*]</span></span><!--[endif]--></span></span></a> Stąd wywodzi się znana w wielu krajach dziecięca piosenka : „Panie Janie”, mówiąca o bracie Janie, który zaspał i nie zdążył zadzwonić na jutrznię.</span></p><p class="MsoFootnoteText"><br /></p><div style="text-align: center;"><img style="width: 217px; height: 494px;" src="http://danielmitsui.tripod.com/sitebuildercontent/sitebuilderpictures/clockgdansk.jpg" /></div></div> </div>pomyślmy...http://www.blogger.com/profile/00680771828994496787noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3273841634152968758.post-17942793172883678272008-04-16T10:39:00.002+02:002008-04-16T10:59:00.805+02:00Dziesięć powodów, dla których szefowej MEN (NIE) należy się dymisja<div style="text-align: justify; font-family: verdana;"><span style="font-size:100%;">Nie zwracając uwagi na wydawcę, przeczytałem tekst, którego celem jest wypunktowaniem błędów Pani minister Katarzyny Hall, a który jest jest w gruncie rzeczy (może ewnentualnie za wyłączeniem punktu 9) litanią pochwalną na jej cześć! (oczywiście z punktu widzenia wolnorynkowca a nie kapitalisty).<br />Wydawcą jest naturalnie "Trybuna (ludu)".<br />A oto jakie zastrzeżenia kieruje się przeciwko Pani minister:<br /><br /><br />1. Brak dialogu ze związkami. MEN praktycznie zerwało negocjacje ze związkami zawodowymi działającymi w oświacie. Resort uważa, że bezpośrednie kontakty obu stron są niepotrzebne, a przedstawiciele ministerstwa będą się spotykać z przedstawicielami środowiska nauczycieli... w Komisji Trójstronnej. Komisja to tymczasem ciało składające się z przedstawicieli wielu resortów, wielu związków zawodowych i organizacji pracodawców. Zajmuje się generalnymi kwestiami dotyczącymi relacji między pracownikami, pracodawcami a państwem. Środowisko nauczycielskie jest zaś tylko jednym z wielu tam reprezentowanych.<br /><br />2. Ministerialne "rżnięcie głupa'', czyli udawanie, że nie ma problemu ze strajkiem nauczycieli. Katarzyna Hall zachowuje się, jakby żyła na innej planecie. W szkołach wrze, nauczyciele wyjmują z piwnic szturmówki, uczniowie kombinują, jak wykorzystać przymusowe "wakacje'' 27 maja, a pani minister... No właśnie, pani minister nic. Jej zastępczyni Krystyna Szumilas nie zająknęła się na temat strajku nawet podczas sejmowej debaty nad przyszłością polskiej oświaty. Widocznie resort edukacji nie wychodzi aż tak daleko w przyszłość. W podobny sposób MEN woli się nie wypowiadać także m.in. o podwyżkach dla nauczycieli, wcześniejszych emeryturach, warunkach pracy w szkolnictwie, braku pieniędzy w oświacie.<br /><br />3. Zapowiedź likwidacji Karty Nauczyciela. W styczniu br. Katarzyna Hall na spotkaniu ze związkowcami przedstawiła projekt likwidacji Karty Nauczyciela. To pierwsza szefowa MEN, która na serio chce skasować ostatnie przywileje przysługujące pedagogom. Taki krok grozi odpływem najlepszych nauczycieli i nałożeniem na pozostałych przymusu pracy na takich samych zasadach jak inne zawody za głodowe pensje. Nie będą już obowiązywały gwarancje zatrudnienia, przepisy regulujące odpoczynek, prawo do regeneracji zdrowia i 18-godzinne pensum. Dojdzie też do rozmontowania całego systemu państwowej oświaty.<br /><br />4. Perspektywa prywatyzacji oświaty. Jednym z największych zagrożeń polskiej oświaty jest jej stopniowa prywatyzacja przez samorządy. Aby nie dokładać do państwowej subwencji oświatowej w całym kraju szkoły i przedszkola przekazywane są prywatnym fundacjom bądź stowarzyszeniom. Koszty tego ponoszą przede wszystkim nauczyciele, którym obcina się pensje i zmusza do cięższej pracy. MEN nie robi nic, aby powstrzymać ten proceder. Być może jakiś wpływ na to ma fakt, iż Katarzyna Hall wywodzi się właśnie ze środowiska organizującego na Pomorzu niepubliczne szkolnictwo w sposób naturalny konkurujące ze szkołami państwowymi. Zresztą samorządowcy przekazując szkoły fundacjom i stowarzyszeniom oficjalnie powołują się na stanowisko i politykę minister Hall.<br /><br />5. Forsowanie bonu oświatowego. Katarzyna Hall chce obalić dotychczasowy system finansowania szkolnictwa zastępując go tzw. bonem oświatowym. Zgodnie z tym pomysłem, "pieniądze mają iść za uczniem''. Faktycznie jednak bon doprowadzi do likwidacji setek małych szkół, będzie wstępem do prywatyzacji szkolnictwa i doprowadzi do rozmontowania publicznej oświaty.<br /><br />6. Rozwijanie tzw. alternatywnych form edukacji przedszkolnej. Choć w Polsce dramatycznie brakuje przedszkoli, a w dużych miastach dochodzi nawet do organizowania castingów na przedszkolaka, resort nie zamierza pomagać samorządom w otwieraniu nowych placówek. Zamiast tego Katarzyna Hall proponuje rozwijanie tzw. alternatywnych form edukacji przedszkolnej. Od normalnego przedszkola różnią się one w sposób zasadniczy - organizatorzy takich placówek nie muszą spełniać szeregu restrykcyjnych wymagań sanitarnych, lokalowych i bezpieczeństwa takich, jakie muszą spełniać prawdziwe przedszkola. Nie muszą też realizować pełnych programów wychowania i - co najistotniejsze dla szukającego oszczędności MEN - nie trzeba płacić zatrudnianym w nich pedagogom tyle co w normalnych przedszkolach. Poza tym alternatywne placówki pracują krócej niż normalne przedszkola i tylko w niektóre dni tygodnia. Co też oznacza oszczędności. Podobnie jak brak wymogów dotyczących liczby dzieci w grupach. W ,innych formach wychowania'' nie ma przeszkód, by jeden nauczyciel opiekował się jednocześnie np. 40 dzieci. Wszystko to oczywiście odbija się na poziomie kształcenia, ponieważ dzieci uczące się w przedszkolach alternatywnych mają mniejsze umiejętności niż te z klasycznych placówek. Z tego, co na świecie jest jedynie uzupełnieniem oferty przedszkoli, minister Hall chce zrobić podstawową formę opieki nad dzieckiem. Rzecz jasna "alternatywne formy'' najczęściej prowadzić będą instytucje bądź osoby prywatne.<br /><br />7. Plan likwidacji kuratoriów oświaty. Katarzyna Hall zamierza skasować instytucję państwową, która często jest ostatnią barykadą powstrzymującą samorządy przed szaleńczymi pomysłami zamykania szkół. A także ich prywatyzacją. Kurator nadzoruje pracę nauczycieli, realizację programów nauczania, programów wychowawczych, rozpatruje skargi rodziców, kontroluje wypoczynek wakacyjny dzieci - obozy i kolonie. Hall chce tymczasem przyznać większe uprawnienia samorządom, aby to one decydowały, czy dana szkoła ma istnieć, czy nie. I czy np. w miejsce publicznej szkoły nie powołać prywatnej.<br /><br />8. Umacnianie w szkole pozycji "jedynie słusznej wiary''. Zaraz po objęciu swojej funkcji Katarzyna Hall zaczęła zabiegać o spełnienie czołowych postulatów Kościoła katolickiego, czyli wliczania oceny z religii do średniej oraz możliwości zdawania matury z katechezy. Ponieważ sprawa zrobiła się głośna i zaczęła szkodzić Kościołowi, wyciszono ją, ale po spotkaniu Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu w lutym br. - w skład której wchodzi także minister Hall - Kościół mógł odtrąbić pełny sukces. Powołano bowiem państwowo-kościelny zespół, który zajmuje się tymi sprawami.<br /><br />9. Nowy kanon lektur. Katarzyna Hall wpadła na pomysł, by dzieci nie czytały już całych dzieł literatury, ale tylko fragmenty. Tak się ma stać m.in. z pozycjami Witolda Gombrowicza i Juliusza Słowackiego. Wszystko ponoć dlatego, że młodzież i tak nie czyta książek. To może w ogóle zlikwidować kanon książek i zastąpić go kanonem szkolnych bryków?<br /><br />10. Lekceważenie Sejmu i obywateli. W ostatni czwartek posłowie, nauczyciele i rodzice mieli nadzieję, że Katarzyna Hall zabierze głos na temat niepokojącej sytuacji w szkolnictwie. MEN miało bowiem przedstawić w parlamencie informację na temat polityki edukacyjnej rządu. Zawiedli się. Minister Hall nie pojawiła się w Sejmie. W zastępstwie wysłała wiceminister Szumilas. W tym samym czasie urządziła zaś własną konferencję prasową i udzielała wywiadów dziennikarzom.<br /><br /></span><div style="text-align: left;"><span style="font-size:100%;">całość tekstu pod:http: //wiadomosci.onet.pl/1481571,2677,1,hall_to_hell,kioskart.html</span><br /></div><span style="font-size:100%;"><br />Rzeczywiście, Pani minister to chce tylko prywatyzować, zrzucać odpowiedzialność na dzieci i rodziców zamiast na państwo, i kompletnie nie zważa na utyskiwania nauczycieli, a fakt, że kieruje się sugestiami Kościoła Katolickiego (zamiast np. stowarzyszenia "Lambda"), przyćmiewa nawet pomysł wprowadzenia bonu oświatowego.....<br /> </span><span style="font-size:100%;"> </span> </div>pomyślmy...http://www.blogger.com/profile/00680771828994496787noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3273841634152968758.post-59709800347479642472008-04-13T21:59:00.003+02:002008-04-13T22:22:05.542+02:00Krótka refleksja nad naturą Unii Europejskiej<div style="text-align: justify;"><span style="font-family: verdana;font-size:100%;" > Za każdym razem, gdy dolatują mnie słuchy o coraz to nowszych "pomysłach" z Brukseli, tylekroć włos jeży się na mojej czaszce.... Czy to sprawa dotyczy wielkości ogórka, czy też dyskusji na temat "czy marchewka jest owocem czy warzywem?", lub choćby (kontynuując wątek kulinarny...) temperatury potraw podawanych w restauracjach, za każdym razem zadaję sobie to samo pytanie : jakim kosztem?<br />Jakie koszty ponosi nasze społeczeństwo w wyniku przejmowania przez rząd coraz to nowych ról, które były przypisane jednostkom i wspólnotom? Otóż, niedawno, w znakomitym dziele równie znakomitego filozofa społecznego - de Tocqueville'a natrafiłem na pewien fragment, w którym ostrzega on swoich czytelników przed powierzaniem państwu zbyt wielkiej władzy:<br /><br />"Wziąwszy w ten sposób w swoje potężne dłonie każdego człowieka po kolei i ulepiwszy go według własnego upodobania, władca pochyla się z kolei nad całym społeczeństwem. Oplątuje je siecią małych, zawiłych, drobiazgowych i jednolitych reguł, której zerwać nie potrafią nawet najoryginalniejsze umysły i najżywotniejsze duchy, chcące wznieść się ponad tłum. Nie łamie woli, lecz ją osłabia, nagina i opanowuje. Rzadko zmusza do działania, lecz zawsze staje na przeszkodzie wszelkiemu działaniu. Nie niszczy, lecz dba, by nic się nie rodziło. Nie tyranizuje - krępuje, ogranicza, osłabia, gasi, ogłupia i zmienia w końcu każdy naród w stado onieśmielonych i pracowitych zwierząt, których pasterzem jest rząd".<br /><br />Wszystko sprawdza się dzisiaj.......... A jeśli ktoś ma co do tego wątpliwość, to niech upiecze sobie dwie foremki pierniczków, wyjdzie przed dom i spróbuje je sprzedać (bez zgłoszenia działalności, nadania NIP-u, REGONU-U, świadectw SANEPIDU, świadect wyposażeniowych itd itd itd...)<br /></span><br /><div style="text-align: center;"><img style="width: 287px; height: 431px;" src="http://yalepress.yale.edu/yupbooks/images/full13/9780300108033.jpg" /><br /></div><br /></div>pomyślmy...http://www.blogger.com/profile/00680771828994496787noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3273841634152968758.post-27041946046457628202008-04-10T19:27:00.003+02:002008-04-10T20:58:02.406+02:00Nietypowa tancerka<div style="text-align: justify;"><span style=";font-family:verdana;font-size:100%;" >Tancerkę, której taniec zachwycił mnie o wiele bardziej niż wszystkie edycje "tańca z gwiazdami" razem wzięte, a której wyczyny zamieściłem poniżej, charakteryzuje pewna niezwykłość.<br />Otóż, przypatrzmy się z bliska jej poczynaniom, a następnie spróbujmy odpowiedzieć na pytanie:<br />"w którą stronę ona się kręci?"<br />Czy jej noga zatacza kręgi zgodne z ruchem wskazówek zegara, czy też nie?<br /><br />Zanim jednak komuś znudzi się poniższy filmik- śpieszę z wyjaśnieniem. Otóż ciekawostka kryje się w tym, że dla jednych, tancerka kręci się zgodnie z ruchem wskazówek zegara, a dla innych robi to w kierunku przeciwnym. I co ciekawe...... jedni i drudzy mają rację!<br />Dowcip bowiem polega na tym, że kierunek ruchu tancerki, jest uzależniony tylko i wyłącznie od tego, której półkuli mózgowej używamy podczas obserwacji. I tak, jeśli widzisz, że tancerka kręci się zgodnie z ruchem wskazówek zegara, wówczas używasz prawej półkuli, zaś w drugim przypadku- używasz półkuli lewej. W zależności od kierunku ruchu tancerki jaki widzisz, można ustalić, która półkula mózgowa jest w twoim przypadku dominująca.<br /><br />Istnieje także możliwość "przełączania" półkul mózgowych podczas obserwacji tancerki. Wówczas, tylko od nas zależy, czy kręci się ona w jedną, czy w drugą stronę... Wymaga to jednak pewnej koncentracji oraz treningu, i podobno są osoby, które nie są w stanie "przełączyć" się na drugą półkulę....</span><br /><br /></div><br /><div style="text-align: center;"><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='325' height='290' src='https://www.blogger.com/video.g?token=AD6v5dwc2LPI73AMME_bBBPZTxy4BN95PWfBzckmdlRBrJWl64htBNsqEQf0uurOLUP0B51PJsIys6Hpg46gwGtI' class='b-hbp-video b-uploaded' frameborder='0'></iframe><br /><br /><div style="text-align: left;"><div style="text-align: justify; font-family: verdana;">Zamieszczam także kilka informacji dla wszystkich tych, którzy są ciekawi, jakie właściwości posiadają poszczególne półkule.<br />Zacznijmy od prawej:<br /></div><br /><span style="font-family:verdana;">Półkula prawa:</span><br /><span style="font-family:verdana;">- używa uczuć </span><br /><span style="font-family:verdana;">- skupia się na "całości" </span><br /><span style="font-family:verdana;">- pracuje w oparciu o fakty </span><br /><span style="font-family:verdana;">- pracuje na słowach i języku </span><br /><span style="font-family:verdana;">- analizuje teraźniejszość i przeszłość </span><br /><span style="font-family:verdana;">- przydatna w matematyce i w nauce </span><br /><span style="font-family:verdana;">- musi "zrozumieć"</span><br /><span style="font-family:verdana;">- wychwytuje prawidłowości</span><br /><span style="font-family:verdana;">- koncentruje się na nazwie obiektu </span><br /><span style="font-family:verdana;">- ważne jest bezpieczeństwo </span><br /><br /><span style="font-family:verdana;">Półkula lewa:</span><br />-<span style="font-family:verdana;"> używa logiki<br />-</span><span style="font-family:verdana;"> skupia się na fragmencie(detalach)<br />-</span><span style="font-family:verdana;"> pracuje w oparciu o wyobraźnię<br />-</span><span style="font-family:verdana;"> pracuje na symbolach,wyobrażeniach<br />-</span><span style="font-family:verdana;"> analizuje teraźniejszość i przyszłość<br />-</span><span style="font-family:verdana;"> przydatna w literaturze, religii<br />- </span><span style="font-family:verdana;">musi "pojąć" intuicyjnie<br />-</span><span style="font-family:verdana;"> wyobraźnia przestrzenna<br />-</span><span style="font-family:verdana;"> koncentruje się na funkcji obiektu<br />-</span><span style="font-family:verdana;"> ważne jest podejmowanie ryzyka</span><br /><span style="font-family:verdana;"><br /></span><div style="text-align: center;"><span style="font-family:verdana;">czytelników proszę o komentarze!!!</span><br /></div> </div></div>pomyślmy...http://www.blogger.com/profile/00680771828994496787noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3273841634152968758.post-66997692050577232732008-04-09T19:17:00.002+02:002008-04-09T20:12:02.604+02:00Potwierdzanie przypuszczeń<div style="text-align: justify; font-family: verdana;"><div style="text-align: justify;"><span style="font-size:100%;"> Dziś chciałbym krótko napisać o pewnym bardzo ciekawym mechanizmie, jakim rządzi się nasza psychika. Chodzi mi mianowicie o zjawisko tzw. "potwierdzania przypuszczeń". Polega ono na tym, iż bardziej jesteśmy skłonni do akceptowania lub nawet dostrzegania faktów, które są zgodne z naszymi uprzednimi przewidywaniami oraz oczekiwaniami. Łatwo się domyślić, iż powyższą definicję opisową można także przedstawić w formie negatywnej : jesteśmy skłonni do odrzucania czy pomijania faktów, które nie są zgodne z naszym światopoglądem.<br /></span></div><span style="font-size:100%;">Aby zilustrować powyższe stwierdzenia, przedstawię kilka przykładów. Otóż, kiedy obserwujemy w telewizji debatę, z udziałem polityka darzonego przez nas sympatią, którego oponentem jest nie lubiany przez nas polityk, wówczas nawet sami, na drodze introspekcji potrafimy dostrzec, że o wiele łatwiej przychodzi nam wytłumaczyć, lub obronić ewentualne potknięcia naszego faworyta, niż uczynić to samo względem nie lubianego przez nas człowieka.<br />Jednak o wiele bardziej uderzający jest inny przykład: W Stanach Zjednoczonych przeprowadzono eksperyment, w którym dwie oddzielone od siebie grupy nauczycieli miały za zadanie ocenić ogólne zdolności pewnego ucznia, na podstawie wcześniej przygotowanych pytań. Jedną grupę poinformowano, że uczeń ów pochodzi z bogatej rodziny inteligenckiej, natomiast druga grupa nauczycieli otrzymała informację, że badany przez nich uczeń pochodzi z ubogiej rodziny robotniczej. Łatwo się już chyba domyślić, że oceny tych dwóch "komisji", opierające się na dokładnie tych samych podstawach (odpowiedziach ucznia) były inne. Grupa pierwsza oceniła zdolności ucznia jako ponad przeciętne, natomiast w oczach drugiej grupy nauczycieli, zdolności ucznia plasowały się nieco poniżej przeciętnych.<br />Czyż to nie jest zdumiewające? Patrząc na dokładnie te same dane, można wysnuć dwa zupełnie różne wnioski! (Można się na to powoływać u profesorów!)<br /><br />Poruszam ten temat, ponieważ czasem zarzuca się nauce, iż jest ona arogancka, i wydaje jej się, że ma monopol na prawdę. Osoby, które wygłaszają podobne sądy zazwyczaj twierdzą właśnie, iż na zgromadzone dane empiryczne można patrzeć w sposób inny, "alternatywny"(np. bioenergetyczna interpretacja mechaniki kwantowej) . Nie zapominajmy jednak, że zjawisko "potwierdzania przypuszczeń"może dotyczyć tylko pojedynczych naukowców, ale nie całej nauki. W jej obrębie istnieje bowiem mechanizm auto - korekcyjny, który chroni ją przed popadnięciem w subiektywizm poszczególnych badaczy. Ten mechanizm można określić następująco: "jeśli nie patrzysz sceptycznie na wyniki swoich badań, to zrobi to kto inny, podczas wielkiego sympozjum w którym będziesz brał udział, przy wielkim aplauzie zgromadzonych".<br /><br /></span><div style="text-align: center;"><img style="width: 237px; height: 297px;" src="http://www.tauzero.org/files/blog/i-want-to-believe.jpg" /></div></div>pomyślmy...http://www.blogger.com/profile/00680771828994496787noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3273841634152968758.post-65606218301979217592008-04-07T19:36:00.001+02:002008-04-07T19:39:24.762+02:00Sprawiedliwość społeczna<p class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt; font-family: verdana;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;">Powszechnie znane jest podejście pana Janusza Korwin – Mikke do kwestii sprawiedliwości społecznej. Twierdzi on bowiem, że jeżeli coś jest czymś innym, niż sprawiedliwością, to na ogół jest to tylko elegancka maska, pod którą kryje się jakaś, bliżej nieokreślona forma niesprawiedliwości.<o:p></o:p><br /> Wydaje mi się, że dość ciekawym uzupełnieniem tej myśli jest pogląd głoszony przez<span style=""> </span>Franciszka Fukuyame. Uważa on, że już od czasów Platona filozofowie rozumieją, że podstawową przeszkodą na drodze do sprawiedliwości społecznej jest….rodzina. Ludzie bowiem zwykle kochają swoje rodziny i krewnych dużo bardziej, niż ci na to zasługują. Kiedy zaś powstanie konflikt pomiędzy zobowiązaniem wobec członka rodziny, a zobowiązaniem wobec bezosobowej władzy publicznej, rodzina wygrywa. Dlatego właśnie Sokrates w V księdze <i style="">Państwa </i>twierdzi, że aby stworzyć prawdziwie sprawiedliwe miasto, niezbędna jest komuna kobiet i dzieci, tak aby rodzice nie znali swojego biologicznego potomstwa i nie mogli go faworyzować.<o:p></o:p></span></span></p> <span style="font-family: verdana;font-size:100%;" ><span style="font-size: 11pt;">Dobrze zatem się stało, że marzenia Platona się nie ziściły, i że nie rządzą nami filozofowie. Dobrze także, że idea platońskiej sprawiedliwości upadła na rzecz rzymskiej, pragmatycznej koncepcji, w myśl której sprawiedliwość oznacza „oddać każdemu, co mu się należy”. Dlatego też, z pewnym niepokojem należy patrzeć na współczesne nowinkarskie nurty, obiecujące nam raj na ziemi, które na swych sztandarach obnoszą hasła: sprawiedliwości społecznej. <span style=""> <br /></span></span></span><div style="text-align: center;"><img style="width: 333px; height: 293px;" src="http://www.ahrc.com/new/contents/media/images/845JusticeNoneJPGw2gif.gif" /><br /></div>pomyślmy...http://www.blogger.com/profile/00680771828994496787noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3273841634152968758.post-87293490867109914492008-04-06T19:53:00.006+02:002008-04-06T20:07:41.732+02:00Paradoks Newcamba<div style="text-align: justify;"><span style="font-family: verdana;font-size:100%;" >Przepraszam bardzo za tak długą nieobecność, ale radosna twórczość związana z pisaniem mojej pracy sprawiły, że musiałem się skoncentrować na jednym (pisaniu)</span><br /><br /><span style="font-family: verdana;font-size:100%;" >A więc ruszamy....<span style="font-size: 11pt;"><o:p></o:p><span style=""> </span></span></span><br /><span style="font-family: verdana;font-size:100%;" ><span style="font-size: 11pt;"></span></span><br /></div> <span style="font-family: verdana;font-size:100%;" ><span style="font-size: 11pt;"></span></span> <p class="MsoNormal" style="font-family: verdana; text-align: justify;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;"><o:p></o:p><span style=""></span>Niniejszy paradoks został wymyślony w 1960 roku przez (jakże mogłoby być inaczej…) amerykańskiego fizyka – Williama Newcamba. Newcamb zamierzał użyć niniejszego paradoksu do badań nad ludzką wolą, chcąc sprawdzić, czy jest ona rzeczywiście wolna, czy też jest raczej zdeterminowana. Jednakże wydaje mi się, że paradoks ten może być także przydatny w analizie naszej (ludzkiej) skłonności do wiary w jakąś transcendentną Istotę, która jest w stanie przewidzieć nasze zachowanie…. Dlatego też specjalnie tak przekształciłem dylemat Newcamba, aby obejmował on również swym zasięgiem kwestię wiary w istotę, którą w naszym kręgu cywilizacyjnym zwykło się określać mianem: Boga.<o:p></o:p></span></span></p> <div> </div> <p class="MsoNormal" style="font-family: verdana; text-align: justify;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;"><o:p> </o:p>A więc…. Załóżmy, że leżą przed tobą (drogi czytelniku) dwa czarne, nieprzezroczyste pudełka.<o:p></o:p></span></span></p> <div> </div> <ul style="margin-top: 0cm; font-family: verdana; text-align: justify;" type="disc"><li class="MsoNormal"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;">w pudełku nr 1 znajduje się tysiąc złotych<o:p></o:p></span></span></li><li class="MsoNormal"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;">w pudełku nr 2 znajduje się albo milion złotych, albo nie ma w nim nic.<o:p></o:p></span></span></li></ul> <div style="text-align: justify;"> </div> <p class="MsoNormal" style="font-family: verdana; text-align: justify;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;"><o:p> </o:p>Masz dwie możliwości:<o:p></o:p></span></span></p> <div style="text-align: justify;"> </div> <ul style="margin-top: 0cm; font-family: verdana; text-align: justify;" type="disc"><li class="MsoNormal"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;">możesz wziąć oba pudełka <o:p></o:p></span></span></li><li class="MsoNormal"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;">możesz wziąć tylko pudełko nr 2.<o:p></o:p></span></span></li></ul> <div style="text-align: justify;"> </div> <p class="MsoNormal" style="font-family: verdana; text-align: justify;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;"><o:p> </o:p>Wczoraj Istota, co do której wierzysz, że ma umiejętność przewidywania twoich decyzji, przewidziała jak za chwilę postąpisz…<o:p></o:p></span></span></p> <div style="text-align: justify;"> </div> <ul style="margin-top: 0cm; font-family: verdana; text-align: justify;" type="disc"><li class="MsoNormal"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;">jeżeli Istota przewidziała, że weźmiesz oba pudełka, wówczas pudełko nr 2 jest puste<o:p></o:p></span></span></li><li class="MsoNormal"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;">jeżeli natomiast Istota przewidziała, że weźmiesz tylko drugie pudełko, to umieściła w nim milion złotych<o:p></o:p></span></span></li></ul> <div style="text-align: justify;"> </div> <p class="MsoNormal" style="font-family: verdana; text-align: justify;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;"><o:p> </o:p>Jak drogi czytelniku postąpisz?<o:p></o:p></span></span></p> <div> </div> <p class="MsoNormal" style="font-family: verdana; text-align: justify;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;"><o:p> </o:p>Popatrzmy co mamy do zyskania, a co do stracenia:</span></span></p> <p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br /><span style="font-size: 11pt;"><o:p></o:p></span></p> <p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="font-size: 11pt;"><span style=""> </span><b style=""><span style=""> </span><span style=""> </span><br /></b></span></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="font-size: 11pt;"><b style=""> Istota<o:p></o:p></b></span></p> <table class="MsoTableGrid" style="border: medium none ; border-collapse: collapse; margin-left: 4.8pt; margin-right: 4.8pt;" align="right" border="1" cellpadding="0" cellspacing="0"> <tbody><tr style="height: 30.4pt;"> <td style="border: medium none ; padding: 0cm 5.4pt; width: 126.8pt; height: 30.4pt;" valign="top" width="169"> <p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="font-size: 11pt;"><o:p> </o:p></span></p> <p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="font-size: 11pt;"><o:p> </o:p></span></p> </td> <td style="border-style: solid solid solid none; border-color: windowtext windowtext windowtext -moz-use-text-color; border-width: 1pt 1pt 1pt medium; padding: 0cm 5.4pt; width: 126.85pt; height: 30.4pt;" valign="top" width="169"> <p class="MsoNormal" style="text-align: center;" align="center"><span style="font-size: 11pt;">Przewiduje że weźmiesz oba pudełka<o:p></o:p></span></p> </td> <td style="border-style: solid solid solid none; border-color: windowtext windowtext windowtext -moz-use-text-color; border-width: 1pt 1pt 1pt medium; padding: 0cm 5.4pt; width: 126.85pt; height: 30.4pt;" valign="top" width="169"> <p class="MsoNormal" style="text-align: center;" align="center"><span style="font-size: 11pt;">Przewiduje że weźmiesz tylko pudełko nr 2<o:p></o:p></span></p> </td> </tr> <tr style="height: 15.6pt;"> <td style="border-style: none solid solid; border-color: -moz-use-text-color windowtext windowtext; border-width: medium 1pt 1pt; padding: 0cm 5.4pt; width: 126.8pt; height: 15.6pt;" valign="top" width="169"> <p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="font-size: 11pt;">Bierzesz oba pudełka<o:p></o:p></span></p> </td> <td style="border-style: none solid solid none; border-color: -moz-use-text-color windowtext windowtext -moz-use-text-color; border-width: medium 1pt 1pt medium; padding: 0cm 5.4pt; width: 126.85pt; height: 15.6pt;" valign="top" width="169"> <p class="MsoNormal" style="text-align: center;" align="center"><span style="font-size: 11pt;">1000 zł<o:p></o:p></span></p> </td> <td style="border-style: none solid solid none; border-color: -moz-use-text-color windowtext windowtext -moz-use-text-color; border-width: medium 1pt 1pt medium; padding: 0cm 5.4pt; width: 126.85pt; height: 15.6pt;" valign="top" width="169"> <p class="MsoNormal" style="text-align: center;" align="center"><span style="font-size: 11pt;">1 001 000 zł<o:p></o:p></span></p> </td> </tr> <tr style="height: 18.75pt;"> <td style="border-style: none solid solid; border-color: -moz-use-text-color windowtext windowtext; border-width: medium 1pt 1pt; padding: 0cm 5.4pt; width: 126.8pt; height: 18.75pt;" valign="top" width="169"> <p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="font-size: 11pt;">Bierzesz pudełko nr 2<o:p></o:p></span></p> </td> <td style="border-style: none solid solid none; border-color: -moz-use-text-color windowtext windowtext -moz-use-text-color; border-width: medium 1pt 1pt medium; padding: 0cm 5.4pt; width: 126.85pt; height: 18.75pt;" valign="top" width="169"> <p class="MsoNormal" style="text-align: center;" align="center"><span style="font-size: 11pt;">0 zł<o:p></o:p></span></p> </td> <td style="border-style: none solid solid none; border-color: -moz-use-text-color windowtext windowtext -moz-use-text-color; border-width: medium 1pt 1pt medium; padding: 0cm 5.4pt; width: 126.85pt; height: 18.75pt;" valign="top" width="169"> <p class="MsoNormal" style="text-align: center;" align="center"><span style="font-size: 11pt;">1 000 000 zł<o:p></o:p></span></p> </td> </tr> </tbody> </table> <p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="font-size: 11pt;"><o:p> </o:p></span></p> <p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="font-size: 11pt;"><o:p> </o:p></span></p> <p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><b style=""><span style="font-size: 11pt;"><span style=""></span><span style=""></span><span style=""> </span>Ty<o:p></o:p></span></b></p> <p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><b style=""><span style="font-size: 11pt;"><span style=""> </span><o:p><br /><br /><br /></o:p></span></b></p> <div style="text-align: justify;"><span style="font-family: verdana;font-size:100%;" ><span style="font-size: 11pt;"><br /><br /><br />Istota wykonała już swój ruch, ty jednak nie wiesz jaki on jest, a przed tobą leżą dwa pudełka! Jeśli wierzysz, że istota trafnie przewidziała twój wybór, to opłaca ci się wziąć pudełko nr 2, no bo będzie tam na pewno milion złotych. Jednak z drugiej strony, jeśli Istota to przewidziała, i wsadziła tam milion, to co stoi na przeszkodzie, żeby wziąć obydwa pudełka? Tysiąc złotych przecież też piechotą nie chodzi….<o:p></o:p></span></span></div> <div style="text-align: justify;"> </div> <p class="MsoNormal" style="font-family: verdana; text-align: justify;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;"><o:p> </o:p>Z badań przeprowadzonych na uniwersytetach w USA wynika, że istnieje pewna ciekawa prawidłowość. Otóż, im mocniej jesteśmy przekonani o wolności naszej woli, tym większy opór budzi w nas idea, że Istota może przewidzieć naszą decyzję i w konsekwencji wzrasta nasza skłonność do wzięcia obu pudełek.<o:p></o:p></span></span></p> <div style="text-align: justify;"> </div> <p style="text-align: justify;" class="MsoNormal"><span style="font-size: 11pt;"><span style="font-family: verdana;font-size:100%;" >Zachęcam wszystkich, aby wybrali jedną z możliwości paradoksu Newcamba, i zaznaczyli ją na powyższej ankiecie……</span></span></p> <div style="text-align: center;"><img style="width: 325px; height: 307px;" src="http://www.quantumconsciousness.org/views/freewill_files/slide74.jpg" /></div>pomyślmy...http://www.blogger.com/profile/00680771828994496787noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3273841634152968758.post-11428246280829228092008-03-22T14:24:00.002+01:002008-03-22T14:41:08.078+01:00Idź na całość!<div style="text-align: justify; font-family: verdana;"><span style="font-size:100%;">Dzisiaj będzie o prawdopodobieństwie. Otóż, chyba każdy (przynajmniej w przelocie) rzucił kiedyś okiem na teleturniej idź na całość. Często dochodziło w nim do następującej sytuacji:<br />Prowadzący mówi: przed panem/panią znajdują się trzy bramki: nr 1 , nr 2 i nr 3 ale tylko w jednej z nich znajduje się upragniony samochód. Proszę wybrać jedną z nich.<br />Przypuśćmy, że gracz wybiera bramkę nr 1.<br />W tym momencie prowadzący odsłania jedną z pozostałych bramek, powiedzmy, że będzie to bramka nr 2 i pokazuje , że jest ona pusta.<br />Następnie stawia pytanie: Czy chce pan/pani zamienić bramkę nr 1 na bramkę nr 3?<br /><br />To samo pytanie stawiam wszystkim czytelnikom: czy gracz powinien zamienić bramkę nr 1 na bramkę nr 3 ?<br /><br />Otóż..... oczywiście że.....powinien!<br />Dlaczego? A no dlatego, że gracz wybierał jedną bramkę spośród 3, a więc prawdopodobieństwo trafienia w główną nagrodę wynosiło 1 do 3, natomiast w pozostałych dwóch bramkach główna nagroda znajdowała się z prawdopodobieństwem 2 do 3. Prowadzący wprawdzie odsłonił jedną z bramek i pokazał, że ona jest pusta, jednakże on wiedział którą bramkę ma odsłonić, dlatego też główna nagroda z prawdopodobieństwem 2 do 3 znajduje się w bramce nr 3.<br />A więc idźcie na całość!<br /><br />Jeśli kogoś nie przekonuje powyższe rozumowanie, to proponuję wykonać podobne losowanie, z tym, że wybierać będziemy jedną bramkę spośród stu bramek, a nie jak wcześniej spośród trzech. W tym momencie w wybranej przez nas bramce nagroda znajduje się z prawdopodobieństwem 1 do 100, wtedy prowadzący odkrywa przed nami 98 bramek pokazując, że są puste, i pyta nas, czy chcemy zamienić bramkę nr 1 na bramkę nr 100?<br />Wymieniajmy śmiało, bo nagroda w ostatniej bramce znajduje się z prawdopodobieństwem 99 do 100!<br /></span><div style="text-align: center;"><span style="font-size:100%;">a</span><img style="width: 310px; height: 357px;" src="http://img401.imageshack.us/img401/4281/inc5avw9.jpg" /></div></div>pomyślmy...http://www.blogger.com/profile/00680771828994496787noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3273841634152968758.post-69187404485773388902008-03-15T21:11:00.003+01:002008-03-15T21:20:29.851+01:00Co było najpierw: uśmiech- czy przyjemne uczucie?<div style="text-align: justify; font-family: verdana;"><span style="font-size:100%;">Wielu naukowców, w tym zwłaszcza tzw. behawioryści , z przekonaniem twierdzi, że to właśnie przyjemne uczucie wywołuje śmiech, a nie na odwrót. Ale jeśli wnioski wynikające z ostatnich badań nie są błędne, mogą się oni bardzo zdziwić. Doświadczenia laboratoryjne bowiem wskazują, że fizjologia uśmiechu oraz innych wyrazów twarzy może sama wywołać emocje. To wcale nie oznacza, że wyraz twarzy jest ważniejszy w wywoływaniu uczuć niż myśli i wspomnienia, ale że wszystko razem wpływa na siebie wzajemnie na sposoby wcześniej uważane za nieprawdopodobne. Co ciekawe, ta koncepcja nie jest nowa. Ponad sto lat temu Darwin wraz z psychologiem- Williamem Jamsem wysunęli teorię, że wyraz twarzy odgrywa istotną rolę w w wywoływaniu uczuć, które mu zwykle towarzyszą. Darwin mawiał: "zmieńcie minę, a stłumicie wewnętrzną emocję"<br /></span><div style="text-align: center;"><img style="width: 278px; height: 282px;" src="http://www.zkn.szczytno.pl/Wolontariat/index/smile.gif" /></div></div>pomyślmy...http://www.blogger.com/profile/00680771828994496787noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3273841634152968758.post-34198514449017146642008-03-12T21:59:00.002+01:002008-03-12T22:05:01.839+01:00Ciekawostka z USA<p class="MsoNormal" style="text-align: justify; font-family: verdana;font-family:verdana;"><span style="font-size:100%;">Przepraszam za tak długą nieobecność, ale TPSA zafundowała mi przerwę w dostawie internetu (co niestety trwa nadal)<br /></span></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify; font-family: verdana;font-family:verdana;"><span style="font-size:100%;"><br />W 1787 roku miała miejsce ratyfikacja konstytucji Stanów Zjednoczonych. W artykule pierwszym tego dokumentu natrafiamy na następujące sformułowanie: <o:p></o:p></span></p> <p class="MsoNormal" style="text-align: justify; font-family: verdana;font-family:verdana;"><span style="font-size:100%;"><span lang="EN-US">„<i style="">The Congress shall have the power to lay and collect taxes, duties, imposts and excises to cover the debts of the United States” </i>, </span>co w wolnym tłumaczeniu oznacza, że Kongres ma prawo do narzucania i ściągania : podatków, ceł, narzutów oraz akcyz. Sformułowanie to spełnia ujawnia swoją ukrytą treść dopiero po nieco bliższej analizie….. Otóż, jeżeli rzucimy okiem na <i style="">Oxford English Dictionary</i> i przyglądniemy się opisowym definicjom użytych w powyższej formule słów, wszystko stanie się jasne. Otóż : <i style="">„tax” –(podatek) to obowiązkowa składka na rzecz rządu, „duty” (cło) – opłata narzucona na import lub eksport różnych towarów, „impost” (narzut) – podatek narzucany na określony towar, „excise”(akcyza)- jakakolwiek opłata bądź podatek.<o:p></o:p></i></span></p> <p class="MsoNormal" style="text-align: justify; font-family: verdana;font-family:verdana;"><span style="font-size:100%;">Krótko mówiąc, można powiedzieć, że ratyfikowana konstytucja USA stwierdza, że<span lang="EN-US"> : <i style="">The Congress shall have the power to lay and collect taxes, taxes, taxes and taxes to cover the debts of the United States. </i></span>Tzn. Kongres ma prawo do narzucania oraz ściągania podatków, podatków, podatków oraz podatków.</span></p><p class="MsoNormal" face="verdana" style="text-align: center; font-family: verdana;"><img style="width: 281px; height: 350px;" src="http://myweb.cableone.net/pnrhome/images/taxes.jpg" /><img src="file:///C:/DOCUME%7E1/EWAWAC%7E1/USTAWI%7E1/Temp/moz-screenshot-1.jpg" alt="" /></p><p class="MsoNormal" style="text-align: justify; font-family: verdana;font-family:verdana;"><br /><span style="font-size:100%;"><o:p></o:p></span></p>pomyślmy...http://www.blogger.com/profile/00680771828994496787noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3273841634152968758.post-2306390930717463602008-03-07T17:41:00.001+01:002008-03-07T17:44:56.670+01:00Krótka refleksja dotycząca programu ubezpieczeń społecznych (inspirowana Friedmanem)<p class="MsoNormal" style="text-align: justify; font-family: verdana;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;">Otóż, program ubezpieczeń społecznych dokonuje transferu pieniędzy od ludzi młodych do starych. W pewnym sensie miał on miejsce w całej historii ludzkości, młodzi bowiem zwykle pomagali swoim rodzicom i krewnym. Także i obecnie w wielu ubogich krajach o wysokiej stopie zgonów wśród dzieci, chęć posiadania potomstwa, które zapewni pomoc na starość- jest główną przyczyną wysokiej stopy urodzeń oraz licznych rodzin. Różnica między programem ubezpieczeń społecznych a uprzednimi metodami transferu polega wszakże na tym, że ubezpieczenia społeczne są przymusowe i bezimienne, tamte zaś były dobrowolne i oparte na związkach osobistych. Moralna odpowiedzialność jest sprawą jednostki, a nie kwestią ubezpieczeń społecznych. Dzieci pomagały rodzicom z miłości lub z obowiązku. Teraz wspierają rodziców nieznanych sobie ludzi i czynią to pod przymusem lub z obawy. Tamte transfery wzmacniały więzy rodzinne, transfery przymusowe osłabiają je…<o:p></o:p></span></span></p> <p class="MsoNormal" style="text-align: justify; font-family: verdana;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;"><o:p> </o:p><br />Co więcej, ubezpieczenia społeczne dokonują też transferu pieniędzy od uboższych do zamożniejszych. Co prawda, z systemu świadczeń mają korzystać przede wszystkim ludzie o niższych płacach, ale ten efekt jest z nawiązką niwelowany przez inny. Dzieci z ubogich rodzin zwykle zaczynają pracować- a więc i płacić podatki- w stosunkowo wczesnym wieku, dzieci z rodzin<span style=""> </span>o wyższych dochodach- w znacznie późniejszym. A patrząc od drugiego końca- osoby o niższych dochodach żyją przeciętnie krócej od ludzi z wyższymi dochodami. W rezultacie jest tak, że biedni płaca podatki dłużej od bogatych, a krócej od nich otrzymują świadczenia- wszystko zaś w imię pomocy ubogim!<o:p></o:p></span></span></p> <p class="MsoNormal" style="text-align: justify; font-family: verdana;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;"><o:p> </o:p><br />Dodam jeszcze dwie rzeczy. Otóż tzw. „składki” na ZUS to zwykły eufemizm. Nie ma żadnej składki, jest tylko podatek na ZUS! Ponadto warto rzucić okiem na pewne statystyki z USA . W 1950 r. Na jednego emeryta podatki płaciło 16 podatników. W roku 2000 jednego<span style=""> </span>opłacało go trzech Amerykanów, zaś obecnie robi to tylko dwóch.<o:p></o:p></span></span></p> <p class="MsoNormal" style="text-align: justify; font-family: verdana;"><span style="font-size:100%;"><span style="font-size: 11pt;">Jak będzie dalej?</span></span></p><div style="text-align: center;"><img src="file:///C:/DOCUME%7E1/EWAWAC%7E1/USTAWI%7E1/Temp/moz-screenshot.jpg" alt="" /><img style="width: 428px; height: 320px;" src="http://www.coxandforkum.com/archives/04.12.13.GeneratGraft-X.gif" /></div>pomyślmy...http://www.blogger.com/profile/00680771828994496787noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-3273841634152968758.post-80290577840712367462008-03-05T18:59:00.002+01:002008-03-05T19:23:55.110+01:00Człowiek- z punktu widzenia mózgu<div style="text-align: justify; font-family: verdana;"><span style="font-size:100%;">Ponieważ wiele osób pytało mnie o to, co przedstawia zdjęcie które do niedawna zamieszczone było na moim blogu, toteż podejmę się krótkiego uzasadnienia....<br /><br />Otóż poniższa postać to tzw. humunculus . Geneza humunculusa to bardzo interesujący obszar poszukiwań. Ponieważ dawno temu słowa humunculus używano dla oznaczenia pewnych przyjaznych duchów, potem odnoszono je do kształtu korzenia mandragory- który jak wiadomo przypomina człowieka ( tak samo jak zamieszczone niegdyś na mym blogu zdjęcie do złudzenia przedstawiało Matkę Boską na tabletce...), natomiast w czasach nowożytnych humunculusem określano hipotetycznego ludzika, który siedzi w ludzkiej głowie i steruje ciałem...<br /><br />Ale <span style="font-style: italic;">ad rem.... </span>Okazuje się, że mózg przydziela przestrzeń odpowiednio do tego, za jak ważną uznaje określoną część ciała, tworząc mapę ciała. W tych kategoriach- jak dużo miejsca zajmuje dany narząd w mózgu- mózg odbiera nasze ciało zupełnie inaczej, niż my je widzimy. Największe obszary przydzielone są więc dłoniom (zwłaszcza kciukom), potem ramionom, wargom, językowi i stopom. Reszta ciała proporcjonalnie jest skurczona. Gdybyśmy naprawdę wyglądali tak, jak postrzega nas mózg, stanowilibyśmy dość zdeformowany konglomerat powiększonych i zmniejszonych organów.<br /></span><div style="text-align: center;"><span style="font-size:100%;"> </span><img style="width: 324px; height: 352px;" src="http://www.contentclix.com/homunculus.jpg" /></div></div>pomyślmy...http://www.blogger.com/profile/00680771828994496787noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3273841634152968758.post-69639962906209628182008-03-04T16:10:00.003+01:002008-03-04T16:26:40.857+01:00Jak wycisnąć ze społeczeństwa jak najwięcej pieniędzy?<div style="text-align: justify; font-family: verdana;"><span style="font-size:100%;">Ponieważ oprócz nauki, interesuje mnie także myśl ekonomiczna (która,) co ciekawe ma z nauką wiele wspólnego o czym postaram się pokrótce kiedyś szerzej napisać.... toteż postaram się zamieszczać od czasu do czasu wpisy dotykające problemów gospodarczych....<br /><br />Jeden z włoskich ekonomistów - A. Puviani, probował swego czasu odpowiedzieć na następujące pytanie: " Co zrobiłby rząd, gdyby chciał wycisnąć ze społeczeństwa jak najwięcej pieniędzy?"<br />Puviani zaproponował jedenaście strategii, które taki rząd mógłby zastosować:<br /></span></div><ol style="text-align: justify; font-family: verdana;"><li><span style="font-size:100%;">Stosowanie raczej podatków pośrednich (ukrytych w cenach towarów) niż bezpośrednich</span></li><li><span style="font-size:100%;">Inflacja, dzięki której państwo redukuje wartość innych walut</span></li><li><span style="font-size:100%;">Pożyczki, aby opóźnić konieczne opodatkowanie</span></li><li><span style="font-size:100%;">Podatki od darowizn i luksusu; dzięki temu że podatek towarzyszy zakupowi lub nabyciu czegoś szczególnego, zmniejsza się jego "dokuczliwość"</span></li><li><span style="font-size:100%;">Podatki "tymczasowe" które nie są jednak odwoływane kiedy minie czas zagrożenia<br /></span></li><li><span style="font-size:100%;">Podatki, które bazują na konfliktach społecznych; nałożenie wyższych podatków na niepopularne grupy (jak: bogaci, palący, czy żyjący z nieprzewidzianych zysków)</span></li><li><span style="font-size:100%;">Grożenie społecznym rozpadem i wycofaniem świadczeń państwowych w przypadku zredukowania podatków</span></li><li><span style="font-size:100%;">Zbieranie całego obciążenia podatkowego w relatywnie małych kwotach (powstrzymanie się od podatku od sprzedaży czy dochodu) przez cały czas, zamiast sumy globalnej ściąganej raz na rok.</span></li><li><span style="font-size:100%;">Podatki, których dokładny zakres nie może być przewidziany, utrzymują podatnika w nieświadomości co do ich wysokości</span></li><li><span style="font-size:100%;">Nadzwyczaj skomplikowany budżet, mający ukryć przed społeczeństwem sposób jego funkcjonowania<br /></span></li><li><span style="font-size:100%;">Posługiwanie się generalnymi kategoriami wydatków, jak: "edukacja" czy "obrona", aby utrudnić osobom z zewnątrz oszacowanie indywidualnego wkładu do budżetu.</span></li></ol><div style="text-align: justify; font-family: verdana;"><span style="font-size:100%;">Czy to nie brzmi znajomo?<br /><br /></span><div style="text-align: center;"><img style="width: 298px; height: 422px;" src="http://www.theseattletraveler.com/wp-content/uploads/2007/07/no-tax-free-shopping-in-washington-state.jpg" /><br /></div><span style="font-size:100%;"><br /><br /></span></div>pomyślmy...http://www.blogger.com/profile/00680771828994496787noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3273841634152968758.post-39279577179742269052008-03-04T00:39:00.002+01:002008-03-04T00:46:31.285+01:00O duchach i mózgu<div style="text-align: justify; font-family: verdana;"><span style="font-size:100%;">Dlaczego ludzie myślą, że widzieli ducha? Jak mózg daje się oszukać? Jedna z całkiem poważnych hipotez głosi, że ludzie widzą duchy w nawiedzonych domach wskutek wdychania spor rozsiewanych przez psychoaktywne grzyby rosnące na ścianach starych domostw. Owe mikroskopijne drobinki mają działanie halucynogenne, czyli wywołują wrażenie postrzegania różnych rzeczy, osób i zjawisk. To dość ciekawa i zarazem stara hipoteza, ponieważ ogłoszono ją już w 1883 roku.<br /></span><div style="text-align: center;"><img src="http://www1.istockphoto.com/file_thumbview_approve/4295154/2/istockphoto_4295154_ghost.jpg" /></div></div>pomyślmy...http://www.blogger.com/profile/00680771828994496787noreply@blogger.com5