niedziela, 10 lutego 2008

Czy ludzie pochodzą od małp?

Spór o teorię ewolucji sprowadza się zazwyczaj do kontrowersji wokół twierdzenia, że człowiek pochodzi od małpy….
Co ciekawe, błąd w tej kwestii nie leży po stronie antyewolucjonistów ! Błądzą tutaj ci, którym wydaje się, że wnioskiem płynącym bezpośrednio z teorii Darwina jest fakt, że człowiek ma wśród swoich potomków jakiegoś szympansa lub goryla….
Otóż, nie jest to prawda!
Ludzie nie pochodzą od żadnych, współcześnie żyjących małp! Chodzi raczej o to, że zarówno współcześnie żyjące małpy, jak i ludzie posiadają wspólnego przodka! Przodek ten żył prawdopodobnie jakieś 7 milionów lat temu….
To bardzo ważne, gdyż zawsze, kiedy toczy się o coś spór, warto dobrze określić jego przedmiot....

3 komentarze:

finwe isilra pisze...

Napisałeś, że "człowiek ma wśród swoich potomków jakiegoś szympansa(...)", chciałeś chyba powiedzieć "przodków"?
Temat jednak jest dobry, ponieważ rzeczywiście stosuje się mylne pojęcia - człowiek pochodzi od małpy, taki błąd można zobaczyć w poważnych czasopismach czy programach. Działa to dodatkowo zniechęcająco na przeciwników ewolucji, a przecież to nieprawda...

pomyślmy... pisze...

Rzeczywiście :))))
Gratuluję bystrego umysłu, na jednym forum komentują wszystko co możliwe, związane z tym wpisem, ale tego nikt nie wyłowił :-)
Dziękuję!!!

PS- codziennie czytam twojego bloga, jednak nie jestem kompetentny w tych sprawach..... i nie komentuję
( zastanawiam się nad kupnem tej ostatniej książki 0Księgi- Penrose'a- czy warto?)

finwe isilra pisze...

Nie przesadzaj z tym umysłem, taka tylko mała uwaga:)

Cieszę się, że czytasz moje wypociny (zawsze ktoś czyta:)), odwdzięczam się tym samym - również czytam każdy Twój wpis, jednak nie każdy komentuję, bo czasem wchodzisz w dialektykę czy ontologię, a tutaj ja mam problemy...
To, że nie jesteś "kompetentny" (a ja myślisz jestem?), nie znaczy, że nie możesz komentować, każdy może, choćby zadawać pytania lub zwracać uwagi na błędy - więc zapraszam.

Co do Penrose'a - wiesz, mam tą księgę (bo też potężna jest) i mam mieszane uczucia. Nie wiem, czy znasz rzeczy Weinberga, Dittfurtha czy podobne, popularyzujące tematy zbliżone. Książka jest dobra, ale trochę rozczarowuje - to bardzo chłodne, matematyczno-fizyczne kompendium, gdzie niezmiernie dużo wzorów, wykresów itd. Oczekiwałem po tytule ("Przewodnik..."), że to raczej opowieść, to natomiast bardzo ciężkostrawna książka o matematyce - od Pitagorasa do tensorów i tym podobnych wytworów. Kiedyś za nią się znowu zabiorę, ale skończyłem bardzo wcześnie (na liczbach zespolonych, może 50 strona...), bo zbyt trudna była lektura